piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 21. Podobno jest źle.

Zwinęłam się w kłębek, próbując oddalić od siebie wszystkie problemy oraz uciec od spojrzenia bliskich mi osób. Czemu ja? Akurat teraz, kiedy mój związek z Mario zaczął się walić? Nie powiedziałam mu wprost, że nie chcę go więcej widzieć, ale potrafił czytać między wierszami. Uciekłam od niego w najmniej odpowiednim momencie. Chociaż... dobrze. Dam sobie radę sama. Nie byłam nawet pewna, czy chciałby się o tym dowiedzieć. Byłam ostatnią idiotką, w ogóle dając mu szansę na dłuższe poznanie. Podskórnie wiedziałam, że może to się skończyć źle. A teraz mam za swoje. Pragnęłam, żeby zapomniał o moim istnieniu. Tak byłoby o wiele łatwiej dla nas obojga. Nikt by nie cierpiał, a ja muszę ponieść konsekwencje upartej strony mojej natury. Głosy Jess i Agaty zdawały dobiegać jakby zza ściany. Czułam się jak w jakimś dziwnym śnie, z którego przecież zaraz się obudzę i wszystko będzie w porządku. Brunet będzie obok mnie i zacznie znów gadać z tym bezczelnym wyrazem twarzy, który mimo moich początkowych uprzedzeń tak uwielbiałam. Chwila zapomnienia wystarczyła, żebym mogła zapomnieć o planach, które już w czasie jazdy pociągiem układałam sobie na kilka następnych lat. Chciałam wyjechać na miesiąc do Nowego Yorku, aby pożegnać się z kilkoma miejscami bliskimi mojemu serca. W swoich uszach niemal słyszałam cichy szum strumyczka w Central Parku, który odkryłam dość przypadkowo, znajdując nową trasę do biegania. Cały ten skrawek terenu otoczony był gęstymi krzewami, za które nikt nie odważył się wejść oprócz mnie. Dzięki temu mogłam tam spędzać większość mojego wolnego czasu, nie martwiąc się, że ktoś będzie chciał mi przeszkodzić w czytaniu książek.
Kurczowo zacisnęłam blade dłonie krańcach poduszki, którą w ataku paniki przycisnęłam do swojej klatki piersiowej. Chciałabym przenieść się z powrotem do momentu, w którym szykowałam się na wyjście na tamtą imprezę. Pamiętam, że gdyby nie moja koleżanka z studiów, wcale bym się tam nie znalazła. I każde z nas dzisiaj żyłoby spokojnie własnym życiem, nie mając najmniejszego pojęcia o własnym istnieniu. Jednak straciłabym tych kilka jakże cennych chwil, podczas których czułam tylko radość. Wszystko straciłam.
- Marcela... - zaczęła ostrożnie Agata, nabierając powietrza - przecież mi Ci wszyscy pomożemy. Nie będziesz z tym nigdy sama.
- Co mi po tym? - odpowiedziałam zachrypniętym głosem, nawet nie podnosząc na nią wzroku. - Nic tu po was, ponieważ to ja muszę jakoś znaleźć rozwiązanie tego problemu.
Najwyraźniej mój ton nieznoszący sprzeciwu zdał egzamin, ponieważ zamilkła. Nie miałam ochotę być niemiła, ale też żadne rozmowy nie będą mogły mi pomóc. Przynajmniej ja tak uważałam. Zawsze starałam się działać na własną rękę, mimo tego, że czasami przynosiło to opłakane skutki. Człowiek musiał nauczyć się na błędach, które popełnił. Mogłam być o wiele ostrożniejsza, bardziej wypytywać klubową dziewiętnastkę o to, czy aby na pewno nie ma żadnego kontaktu z swoją byłą dziewczyną. Ale uczucia, które do niego żywiłam, zasłoniły mi oczy. Nostalgiczny smutek powoli zamieniał się w złość. Jak on mógł mnie oszukiwać przez tak długo? Nie miał żadnych skrupułów, dobrze wiedząc, że nie będę z tego zadowolona. Skąd miałam wiedzieć, czy kiedy nawet nie raczył spojrzeć w moją stronę, nie bywał u niej nocami? Wzdrygnęłam się na samą myśl. Po chwili nie potrafiłam wyrzucić tego przypuszczenia z swojej głowy. Siedziało tam niczym kolec ociekający trucizną wbity w mój palec.
- Nic od was nie chcę - wyłkałam, nie potrafiąc powstrzymać dłużej napływających łez. - Wyjdźcie stąd.
- Przestań! - warknęła przeciągle Jessica, potrząsając moimi ramionami. Ustawiła mnie do pozycji pionowej, aby obie mogły patrzeć wprost na moje zaszklone oczy. - Nie ma czego histeryzować! Proponujemy ci pomoc, a ty ją tak odrzucasz! Wszystko będzie dobrze, idiotko... jakoś to się ułoży.
Usiadła obok, a ja mogłam wypłakać się na jej ramieniu, nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Zawsze dobrze wiedziała, jak skutecznie podbudować moje upadłe samopoczucie. Chociaż nie zmieniało to faktu, że nadal nie wiedziałam, jaki następny krok mam wykonać. Kątem oka spojrzałam na Agatę, która napięła momentalnie wszystkie swoje mięśnie, ponieważ miała jakby ochotę do tego dołączyć, ale z drugiej strony wiedziała, że nie może tego nam przerwać. Próbowałam przekonać sama siebie, iż faktycznie może tak będzie. Jakoś dam... damy sobie bez Mario. Nie mam innej możliwości.
- Wiesz, muszę Ci o czymś... powiedzieć - zaczęła delikatnie blondynka, kiedy wreszcie oderwałam się od ramienia mojej przyjaciółki. - Kiedy jeszcze spałaś... zadzwoniłam do Mario.
- Było to jednym z twoich głupszych pomysłów - odparłam znużona, wzdychając cicho. - Zacznijmy od tego, że w ogóle nie miałam w planach jego o zaistniałym fakcie informować. Mam dość przygód z tym chłopakiem, chociaż coś do niego czuję.
Widziałam, jak Jess niemal zapowietrza się, widocznie zbulwersowana moimi słowami. Ale ona nie potrafiła tego zrozumieć. Miała swój 'normalny' związek z Marco, który nie odstawiał jej takich numerów jak zawodnik Bayernu.

[Kuba]

Miałem nadzieję, że moja żona zastanę moją żonę w domu, kiedy wrócę z dziewczynkami, jednak tak się nie stało. W życiu nie widziałem, żeby aż tak szybko wybrała ubrania na jakieś wyjście. Zazwyczaj robiła to godzinami. Po raz ostatni obejrzałem się za śpiącymi córeczkami, które padły w pokoju Oliwki na łóżku, najwyraźniej będąc już zbyt zmęczone wspólną zabawą, po czym zamknąłem za sobą drzwi. Cichaczem zszedłem na dół, w międzyczasie próbując dodzwonić się do Agaty. Kolejne próby połączenia się z nią kończyły się tylko jeszcze większym rozczarowaniem. Westchnąłem, próbując nie panikować. Była rozsądną kobietą i wiedziała, co robi. Pewnie czasami przetrzepałaby mi moją gęstą czuprynę, jeśli dowiedziałaby się, że martwię się o nią nawet, kiedy nie jej krótszą chwilę. Ale ja nie potrafiłem zmienić swoich przyzwyczajeń od tak. Ponownie wyjąłem telefon z kieszeni spodni, leniwie przeciągając palcem po liście kontaktów. Zawahałem się, czy aby nie zadzwonić do babci, lecz po dłuższym namyśle zrezygnowałem z tego pomysłu. I tak chciałem sprawić jej niespodziankę, ponieważ chciałem przyjechać razem z wszystkimi do Truskolasów chociaż na dzień. Rozmawiałem jeszcze na ten temat z Jurgenem i na szczęście otrzymałem zgodę na taką eskapadę, chociaż po tym sezonie kończy z nami swoją przygodę. Powiedział, że dobrze mi zrobi taki rodzinny wyjazd z powrotem do Polski, chociaż na krótko. Szczególnie zależało mi na tym, aby Marci mogła się z nią w końcu zobaczyć.
Usiadłem na kanapie, nie mając na dzisiaj już żadnych zajęć. Rehabilitacja postępowała bardzo szybko, dzięki czemu dawała mi nadzieję na występ w finale Pucharu Niemiec. Ostatnio dużo czasu zajmowała mi fundacja, aczkolwiek i tak większą część pracy wykonywała Małgosia. Gdyby nie ona, pomysł spaliłby się na starcie. Niemal cały czas była w Polsce, dzięki czemu mogła wszystkiego pilnować na bieżąco. Kiedy chciałem zaproponować siostrze wyjazd do Warszawy, gdzie mieliśmy spotkanie w sprawie książki, ona stanowczo odmówiła. Była jeszcze wtedy w Monachium... Z resztą, o ile dobrze pamiętam, ostatnio nie miała ochoty przyjeżdżać do Dortmundu. Podskórnie czułem, że jednak nie odważy się tutaj zamieszkać na stałe i ostatecznie zostanie tam. Pod wpływem tych niezbyt optymistycznych myśli po plecach przeszły mi dreszcze. Przez okno z widokiem na ulicę zobaczyłem biegnące Marco, który najwyraźniej kierował się w stronę drzwi do domu. Momentalnie się podniosłem i wyszedłem mu na przeciw, zastanawiając się, czemu pędził tu na złamanie karku.
- O co chodzi? - zapytałem, marszcząc czoło, kiedy wszedł zziajany do przedpokoju. Musiał biec tutaj aż od samego ośrodka treningowego, więc musiał być teraz naprawdę wyczerpany. Pochylił się w pół, próbując złapać oddech. Cały czas próbował coś mi przekazać, ale nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Po twarzy spływały mu kropelki potu. Bez większego zastanowienia zaprosiłem go do salonu, po drodze zabierając z kuchni butelkę wody mineralnej, którą wręczyłem klubowej jedenastce. W jednej chwili wypił prawie połowę.
- Wcale nie mogłem się do Ciebie dodzwonić... Nikt nie odbierał, nawet Jessica! - zaczął wyraźnie zbulwersowany, jakbym ja był wszystkiemu winien. Kompletnie nie rozumiałem, o co mu może chodzić. Przecież nic mu nie zrobiłem, nawet, jeśli nadal był zły za te żarty z ubiegłego tygodnia, które miały poprawić atmosferę przed nadchodzącym spotkaniem.
- Ej, uspokój się. O co Ci chodzi? - zapytałem najspokojniej, jak potrafiłem. Był widocznie zdenerwowany i nie powinienem był tego zlekceważyć. Zazwyczaj nic nie potrafiło wyprowadzić do z równowagi, dlatego musiało być to coś poważnego.
- Właściwie, to muszę zapytać o to Ciebie - powiedział, nie musząc już robić sobie chwili przerwy na oddech. - Jakieś pół godziny temu Mario dzwoni do mnie spanikowany, bo się nieźle schlał i chłopak nie może tutaj przyjechać, a podobno jest źle.
- Z kim? - spytałem, czując się coraz bardziej skołowany całą tą sytuacją.
- Z Marcelą!
-------------------------------------------------------------------------------
Znając życie, to pewnie chcecie mnie zatłuc, bo pewnie ten rozdział wiele nie wyjaśnia... Ale i tak jestem wam bardzo wdzięczna, że wciąż ze mną jesteście i wspieracie mnie swoimi opiniami. c: Oczekujcie pilnie kolejnych rozdziałów... bo będzie ciekawie. ;) 



7 komentarzy:

  1. Och, ja jestem pewna, że będzie ciekawie! I mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się bardzo szybko. ;) Zatłuc? Chyba tylko za to, że pragnę więcej. ;D Nie mogę się doczekać rozmowy Marceli z Mario. Och, i w ogóle wszystkiego się mogę doczekać. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - ehh, no trudno, nic na to nie poradzę. :p Szybko pisz next. Buziaki, kochana ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że kolejny wyjaśnie wszystko, bo się załamię normalnie!
    czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że będzie ciekawie! Przecież Ty inaczej nie potrafisz! :*
    A tym rozdziałem jeszcze bardziej podbudowałaś napięcie. No co się dzieje z Marcelą i jak będzie dalej między nią i Mario.. I jest jeszcze Ann, odpuściła, czy dała sobie spokój... Widzisz ile pytań? Rozdział jak zwykle cudowny, uwielbiam te przemyślenia bohaterów i to pisane przez Ciebie..
    Świetny rozdział!
    Bardzo mi się podoba, lecz czasem gubisz wyrazy i muszę kilka razy czytać, żeby zrozumieć. Ale poza tym to poprawność ortograficzna na wysokim poziomie, co mnie bardzo cieszy, bo lubię czytać poprawne blogi.
    Czekam na następny ciekawy rozdział
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Już myślałam, że wyjaśni się co z Marcelą, a tutaj taka niespodzianka. Mario się schlał, Kuba dowiedział się wszystkiego od naszego kochanego Reusa, a co jest Marceli nadal nie wiem, ba nawet się nie domyślam.
    Zżera mnie ciekawość, więc pisz szybko nexta i wyjaśniaj wszystko, bo umieram z tej niewiedzy! Potrafisz trzymać człowieka w niepewności, ale to dobrze... <3
    Pozdrawiam i OGROMNEJ ilości weny życzę ;***

    P.S. Przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, ale byłam na wakacjach, gdzie internet był nieźle ograniczony (jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi) no i mam nadzieję, że wybaczysz <3
    Zapraszam na:
    oszukany-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaskakujesz z każdym, to nowym rozdziałem. Miałam ogromną nadzieje, że wyjaśni się wszystko z Marcelą, ale jednak nie. Zastanawia mnie co będzie dalej z nią i Mario? Czyżby wszystko się już skończyło, a może jednak jeszcze nie? Martwi mnie stań Marceliny, bo tak naprawdę za wiele nie mówi.. Nie wiem może Kuba na nią jakoś wpłynie i wtedy otworzy się bardziej?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te emocje :o :D
    Kocham Twój styl pisania i czekam na next, czuję że będzie się działo <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem tu pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni ! :D
    Zakochałam się w Twoim opowiadaniu *_*
    Już nie mogę się doczekać następnego rodziału ^^
    Co się stało między Marcelą, a Mario ? ;>
    Skróć naszą niepewność ;)
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny :*
    Zapraszam do mnie:
    http://why-are-you-avoiding-me.blogspot.com/2015/08/rozdzia-ii.html

    OdpowiedzUsuń