piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 10. Nic Cię tam nie trzyma!

Każdy dzień w oczekiwaniu na mój wyjazd do Jess stawał się męczarnią. Nie mogłam się doczekać, żeby w końcu móc ją zobaczyć. Nasze rozmowy, które potrafiły trwać godzinami, nie dawały mi tej satysfakcji co spotkanie na neutralnym gruncie. Przygryzłam nerwowo wargę, co chwila odruchowo podążając myślami w stronę Monachium. Nie, powiedziałam sobie. Dajmy na luz. Podążyłam za nią do kuchni, dostrzegając w niej niesamowity porządek. Dość mnie to zdziwiło, ponieważ zazwyczaj nie miała czasu na sprzątanie bądź tej się jej po prostu nie chciało. Spoglądałam na nią spod uniesionych brwi, obserwując taneczne ruchy brunetki, która wręcz tryskała energią od samego rana. W momencie, kiedy odbierała mnie o ósmej rano z lotniska, od razu odechciało mi się pić kawy. Sam widok tak szczerze uśmiechniętej dziewczyny odbierał senność z miejsca. Nie musiałam zgadywać, kto był powodem jej zachowania. Objęłam dłońmi zdjęcie oprawione w ramkę, przedstawiające ich oboje. Uśmiechali się do siebie jak wariaci, którzy właśnie przeżyli przygodę swojego życia. Potarłam kciukiem po lekko zakurzonej oprawce, odstawiając ją na swoje miejsce. Mój wzrok przykuł ogromny, włochaty misiek siedzący na fotelu w salonie. Był on co najmniej wzrostu mojej przyjaciółki, która właściwie od małego uwielbiała tulić się do takich futrzanych zabawek. Szczegół w tym, że od pewnego czasu takie miśki zastępował jej Reus.
- Fajny - mruknęłam, kiedy po wstawieniu wody na herbatę w końcu dosiadła się na przeciwko mnie, dzięki czemu mogłam ją dokładnie widzieć.
- Marco ma wyczucie - odparła ochoczo, bawiąc się kosmykiem brązowych włosów - dał mi go dwa dni temu. Argumentował to tym, że jeśli jego nie ma w domu i jest na treningach, to on musi mi zrekompensować w jak najlepszy sposób jego brak.
- Wybrał bardzo dobry sposób - powiedziałam, specjalnie przeciągając ostanie wyrazy, pokazując jej język. Zaraz tego pożałowałam, dostrzegając na twarzy dziewczyny ten cwany uśmieszek, który mógł sugerować tylko jeden temat naszej dalszej rozmowy.
- A jak twoje relacje z... Mario? - zapytała, opierając podbródek o złożone ręce. Zacisnęłam usta, przestrzegając siebie, żebym przypadkiem nie palnęłam czegoś, czego będę później słono żałowała. Im mocniej wbijała we mnie swój wzrok, tym bardziej miękłam. Miałam ochotę wyśpiewać wszystko. Najwyraźniej musiała poznać, że coś się stało. Czy prędzej, czy później, i tak zawsze wyciskała ze mnie całą prawdę, choćbym nie wiadomo jak zaprzeczała. Czasami miałam wrażenie, jakby znała moje zachowania lepiej niż ja sama.
- Lepiej nie pytaj - sapnęłam, ręką przeczesując włosy do tyłu. - Niby widujemy się codziennie, ale traktuje mnie dość chłodno. Jak zawsze.
- Na pewno nic między wami  nie wydarzyło? - spytała ostrożnie, dobrze wiedząc, jak bardzo potrafię być przewrażliwiona, jeśli chodzi o dyskusję o moje relacje z płcią przeciwną. Przełknęłam głośno ślinę, uciekając wzrokiem w bok. Z opresji uratował mnie przeciągły gwizd czajnika. Jess wstała, po chwili zalewając nam herbatę.
- Kochaliśmy się - wydukałam, a pod wpływem mojego nagłego 'wyznania' brunetka prawie wylała wrzątek na swoje spodnie. Z hukiem odstawiła kubki na stół, jakby nadal dość zdumiona nie potrafiła zrozumieć tego, co do niej właśnie powiedziałam.
- Ostro, siostro - mrugnęła do mnie porozumiewawczo, po czym palnęła mnie dłonią w ramię. Posłałem jej zbolały uśmiech, ale tak naprawdę to niezbyt bolało. - Masz branie!
- Przestań, bo się jeszcze doigrasz - powiedziałam, niemalże dusząc się ze śmiechu. Odstawiłam ciepły napój na bok, z obawy iż po prostu przez przypadek go wyleję. Objęłam moją przyjaciółkę, nie mogąc nacieszyć się jej obecnością. Śmiałyśmy się praktycznie cały czas, nie mogąc przestać. Nagle obojętność bruneta była tylko odległym o lata świetlne problemem, którego dzisiaj nie miałam siły rozwiązywać. Pewnie nigdy nie będę w stanie pomyśleć o nim w tych poważniejszych kategoriach. O nie! Jakiś czas temu postanowiłam sama przed sobą, że nie będę wiązać się w żaden sposób z żadnym facetem i zamierzam dotrzymać danego słowa.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi Ciebie brakowało - wymamrotała dość stłumionym głosem przez moją koszulkę. Przesiadłyśmy się na o wiele wygodniejszą kanapę, która potrafiła zrekompensować mi bóle kręgosłupa, których przyczyną były dość twarde oparcia w samolocie, którym akurat leciałam. Nie omieszkałam oczywiście poinformować o mojej wizycie swojego brata, do którego jutro byłam zaproszona na kolację. Mieli być na nią zaproszeni Marco i Jess. W ostatniej chwili wypadł Łukasz, który poleciał wraz z swoją żoną i córeczką do Polski, korzystając z chwilowej przerwy, którą spowodowała jego kontuzja.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę, że przez tyle lat mieszkałyśmy tak daleko od siebie - powiedziałam miękko, ściskając delikatnie rękę brunetki.
- Ale teraz robisz to samo - westchnęła ciężko, opierając głowę o moje ramię - przecież tak naprawdę nic Cię tam nie trzyma!
Poruszyłam się nieznacznie, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedziała. Z niechęcią przyznałam jej prawdę, chociaż na samą myśl o wyjeździe z Monachium miałam ochotę stąd wyjść. Miałam tu brata, ją... Czemu dla chłopaka, który tak naprawdę udawał wobec mnie obojętnego, miałam zaprzepaścić lata przyjaźni? Coraz więcej myśli kotłowało się w mojej głowie, wywołując niepotrzebny mętlik.
- Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Przecież sama wiesz najlepiej, jak jest - wywróciłam teatralnie oczami, wzdychając. - Nigdy nie potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu.
- Z resztą, zrobisz jak będziesz chciała. Mario jest kompletnym idiotą, jeśli jeszcze nie wpadł na to, jak wspaniałą kobietą jesteś. Szkoda na niego czasu, jeżeli ma tak Cię traktować w momentach, kiedy nie ma dobrego humoru - mruknęła, kręcąc głową. Zmierzwiłam jej fryzurę wolną ręką, oczekując natychmiastowego odwetu. I wcale nie musiałam długo czekać. Po tym włosy wyglądały gorzej niż rano. Związałem je dla bezpieczeństwa w luźny kok, próbując nie prowokować mojej przyjaciółki do dalszej pracy nad nimi. Trzepnęłam ją prosto w twarz puchatą poduszką, na co położyła się plackiem, udając, że została poważnie zraniona.
- A może jest potrzebna procedura usta-usta? - zaśmiałam się, widząc jej reakcję na moje słowa, ponieważ gwałtownie podniosła się do góry, patrząc na mnie z oburzeniem.
- Nigdy! Tylko Marco ma do tego prawo!
Mięśnie mojego brzucha były spięte do granic możliwości, aż po prostu nie wytrzymałam i musiałam przestać się ciągle śmiać. Jeszcze bardziej zrzedła mi mina, kiedy dostrzegłam aż nazbyt znajomy numer na wyświetlaczu mojej komórki.
                                                    -----------------------------------------
Pewnie nie zobaczylibyście tego rozdziału, gdyby nie jedna szantażystka. :3 Ona dokładnie wie i niech się cieszy, że ma okazję to czytać. Cieszę się, iż zobaczyłam tyle pozytywnych opinii pod tamtym rozdziałem. :) Dzięki temu powstał ten tekst, który tak naprawdę tworzył się tylko... godzinę! Aż tak natchnęły mnie wasze komentarze! :D 




piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 9. Po prostu mnie kochaj.

Powietrze wokół nas iskrzyło się od napięcia. Niemalże czułam, jak jego palące od namiętności spojrzenie taksuje natarczywie moje ciało. Nawet się nie krępował, by od tak przed chwilę zerwać ze mnie bluzkę, pozostawiając sobie na widoku mój koronkowy biustonosz. Przygryzłam nerwowo wargę, nie będąc w stanie normalnie zebrać myśli, które teraz biegały rozszalałe po mojej głowie. Brunet jednak był za cwany na takie ruchy. Chwycił mój podbródek palcami i delikatnych ruchem uniósł go do góry, by mógł zajrzeć prosto w moje oczy. W jego tęczówkach dostrzegłam coś, czego tak naprawdę nigdy nie potrafiłabym zignorować. To dziwnie, że od tak byłam w stanie mu się oddać. Przynajmniej w pewnym sensie. Ręce bruneta zaczęły błądzić w kierunku mojego brzucha, który gładził przez chwilę opuszkami palców. Nienawidziłam, kiedy tak bezczelnie i akurat w taki sposób zaczynał się ze mną drażnić. Najwyraźniej chciał sprawdzić moją wytrzymałość, a ja byłam naprawdę blisko złamania granicy swojej przyzwoitości. Pieszczotliwym gestem odgarnął włosy z mojego czoła, by następnie zacząć bawić się ramiączkiem, przesuwając go coraz bardziej w dół. Stłumiłam w sobie ostrzegawcze mruknięcie, kiedy wziął mnie w swoje ramiona, które były dość zimne w porównaniu z moim rozgrzanym ciałem. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, iż tak dłużej nie potrafię. Pragnęłam go tak bardzo, aż bolało. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy rzucił mnie na szerokie łóżko w swojej sypialni.
Patrzyłam na niego wyzywająco spod przymrużonych powiek. Ale on najwyraźniej chciał napawać się jeszcze moją półnagą sylwetką. Naprawdę, coraz trudniej było mi zrozumieć pobudki postępowania bruneta. To, że chce sprawdzić moją silną wolę, zrozumiałam już dawno. Wyglądał na porządnie napalonego, a mimo to nadal nie zrobił nic konkretnego, by dać upust swoim emocjom. Zaczęłam być zirytowana całą tą sytuacją. W momencie, kiedy najmniej się tego spodziewałam, brunet położył się obok mnie. Przez kilka następnych minut pozostawaliśmy w kompletnym bezruchu, na co dłużej nie mogłam sobie pozwolić. Przekręciłam się zgrabnie na drugą stronę, centralnie lądując na nim. Z trudem ściągnęłam z niego koszulę, w końcu mogąc podziwiać jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Przejechałam po nich delikatnie swoimi pazurkami, nie pozostawiając nawet cienkiej, czerwonej linii. Nawet nie drgnął, nic powiedział, nie poskarżył się. Niby w jakim celu? Najwyraźniej chciał mi łaskawie pozostawić wolność wyboru. Musnęłam jego wargi swoimi ustami, na co on odpowiedział gwałtownym pocałunkiem. Chyba właśnie na to czekał. Musiał udowodnić przed samym sobą, że poziomem cwaniactwa jestem równa jemu. Nasze ręce nie mogły znaleźć punktu zaczepienia, więc błądziliśmy nimi nawzajem po własnych ciałach.
Zadrżałam, kiedy zaczepił swoją rękę o zapięcie do stanika. Wyczułam delikatnie wahanie w jego jak dotąd pewnych ruchach. Dobrze wiedział, iż jeśli teraz pozwolę mu na dalszy ciąg, nie będzie w stanie tego zatrzymać. Prawie niezauważalnie skinęłam głową, nawet nie przerywając pocałunku, który w pewnym sensie rekompensował mi brak dostępu do powietrza. Wygięłam plecy w łuk, czując, jak moje dżinsy powoli ześlizgują się z moich ud, wkrótce lądując na podłodze. Miałam wrażenie, jakby po zetknięciu się jego palców z moją skórą wytwarzała się maleńka iskra, która pozostawiała po sobie uczucie błogiego szczęścia. To było stokrotnie lepsze niż niejeden najmocniejszy narkotyk. Nagle okazało się, że oprócz bielizny nie mamy na sobie nic. W jakiś magiczny sposób spodnie bruneta też znalazł się na zagłówku. A może byłam tak zajęta pocałunkiem, że nawet nie skontaktowałam, co bezwiednie robią moje ręce? Objęłam go nogami w biodrach, nie dając możliwości zmiany pozycji. W ciągu piętnastu sekund wykonał kilka niezbędnych z jego perspektywy ruchów, pozbywając mnie jakiekolwiek ochrony w postaci bielizny. Swojej z resztą też. Jakby w jakiś sposób miało mu to przeszkodzić w zrealizowaniu swojego celu. Tym razem bez żadnego wahania gładził mój brzuch, uda, plecy. Nie chciałam mu w niczym przeszkadzać, ponieważ najwyraźniej oboje chcieliśmy jednego. Pod wpływem tego delikatnego muśnięcia odruchowo uniosłam biodra, co niemalże natychmiastowo wykorzystał, ponieważ chwilę później mogłam poczuć go w sobie. Jęknęłam cicho, co jeszcze tylko go bardziej zmotywowało. Karmiliśmy swoje rozpalona ciała swoim dotykiem oraz przyjemnością, która powstała z tego procederu.
- Marcela... - powiedział zachrypniętym głosem, na chwilę odrywając się od moich spierzchniętych ust.
- Cicho. Po prostu mnie kochaj.
                                                                *************
Pierwsze, co poczułam po przebudzeniu, było silne ramię obejmujące moją talię. Do mojej głowy niczym wzburzona fala zaczęły napływać wspomnienia wczorajszego wieczoru. Mimowolnie na moich policzkach pojawiły się ogniste rumieńce. Zaśmiałam się cicho, próbując nie obudzić przy tym Mario. Zacisnęłam palce na zimnej kołdrze, uświadamiając sobie, że nadal jestem kompletnie naga. Podobnie z resztą jak mój towarzysz. Mruknęłam kilka słów pod nosem, kiedy chłopak jeszcze bardziej przyciągnął moje plecy do swojego torsu. Jakby bał się, że mogę mu gdzieś uciec. Starałam się nie dopuszczać myśli, że ta cudowna chwila kiedykolwiek może się od skończyć. Chciałam, żeby trwała jak najdłużej, byśmy mogli nadal o niej pamiętać. Po części nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Nie wiedziałam, że znajomość, której początek miał miejsce w lokalnym klubie, doprowadzi nas aż do takiego momentu. Lecz cała ta historia jest jak na wodzie pisana : nie wiadomo, kiedy może się rozpłynąć. A co, jeśli właśnie teraz legnie w gruzach? Próbowałam w jak najszybszym tempie odsunąć ten uporczywy głosik z tyłu głowy, mówiący o tępym bólu rozdartego serca. Mimo tego, nie byłam w stanie wyobrazić sobie naszej dwójki razem. Jako para.
- Dzień dobry, księżniczko - brunet powitał mnie ciepło, całując mój odsłonięty kark, który natychmiast pokrył się gęsią skórką. Jego głos niestety nie rozwiał wszelkich moje wątpliwości. Chociaż czasami łudziłam się, że od razu będzie jak w bajce. - Spałaś chociaż trochę?
- Głupi jesteś - fuknęłam, pozwalając zobaczyć sobie rozleniwiony wyraz twarzy klubowej dziewiętnastki. - Pytasz o tak nieistotny fakt po tym wszystkim?
Uniósł jedną brew ku górze, skutecznie zamykając moje usta krótkim pocałunkiem, dzięki czemu chociaż trochę poprawił mój humor.  Z mojego zaciśniętego gardła wydobył się pomruk, który niestety nie podołał namówić go na to, by przedłużyć spotkanie naszych warg.
                                            --------------------------------------------------
Widzimy się dość szybko, nieprawdaż? ;) Nie jestem pewna, czy taki akurat taki rozdział się wam spodoba. Ale mam nadzieję, że tak - z resztą jak zawsze. Cały powyższy tekst był pisany pod wpływem nagłego impulsu, ponieważ planowałam go dodać dopiero za jakiś czas. Ale z racji tego, że miałam dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój, postanowiłam sprezentować wam moją niespodziankę już teraz! :D





czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 8. Powinna Ci się spodobać.

Miałam wrażenie, że od kilku dni unika mnie specjalnie. Nigdy bym go o to nie posądzało... Niestety znając jego miłość do gwałtownych i nagłych flirtów moją stronę, prawie zaczęłam się niepokoić. Nie mogłam złapać Niemca nawet na klatce schodowej. Tak jakby zaczął stosować tą samą taktykę, co ja wobec niego. Przez to nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Wczoraj wyszłam nawet na miasto, mając w planach trochę je pozwiedzać. Niestety w końcu dotarłam do okolic Allianz Arena, jakbym wiedziona była chęcią spotkania chłopaka. Nawet pewnie gdybym bardzo chciała, i tak nie wpuściliby mnie do szatni w momencie, kiedy mieliby tam trening - co jest i tak mało prawdopodobne. Później straciłam ochotę na jakiejkolwiek podróże. Odłożyłam książkę z głuchym łoskotem z powrotem na stolik, wygrzebując się spod grubego koca. Szłam bez pośpiechu w kierunku kuchni, przy okazji zabierając pusty kubek po herbacie z komody. Włożyłam go do zmywarki, głośno wypuszczając powietrze z klatki piersiowej. Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nasza znajomość z dnia na dzień stawała się coraz... dziwniejsza? Czasami miałam wrażenie, jakby temu casanovie naprawdę na mnie zależało, ale czasami potrafił także dopiec mi swoimi uszczypliwymi uwagami do żywego, chociaż starałam się je ignorować. Jednak bolało. Prawie podskoczyłam, kiedy poczułam w kieszeni spodni ciche burczenie. Z mocno bijącym sercem przesunęłam palcem po ekranie telefonu.
- Halo? - zapytałam w miarę normalnym tonem głosu, na jaki w tej chwili byłam się zdobyć.
- Kurczę, chwileczkę... - zaczął Mario, mrucząc coś bardziej niezrozumiałego pod nosem - wpadłabyś do mnie teraz? Drzwi będą otwarte, także wchodź śmiało.
- Yhm... Już idę - zakończyłam, próbując ukryć swoje aż nazbyt radosne podekscytowanie perspektywą, jaka właśnie na mnie czekała. Rozłączyłam się pośpiesznie, zbytnio nad sobą nie panując. Po raz ostatni przejrzałam się w wąskim lustrze wiszącym przy szafkach i ruszyłam pośpiesznie w kierunku drzwi. Pierwsze, co chyba tak naprawdę rzuciło mi się na znak, był dość nieprzyjemny zapach spalenizny unoszący się na klatce. Nawet nie musiałam zgadywać, z którego mieszkania on dochodzi. Kilka minut później miałam okazję zobaczyć przyczynę całego zajścia.
Widok Mario robiącego coś przy kuchni dość mnie rozbawił, muszę to przyznać sama przed sobą. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, dostrzegając coś, co najprawdopodobniej kiedyś było kurczakiem. Teraz na patelni leżał tylko mocno zwęglony kawałek. Chyba dał za wygraną, ponieważ nie majstrował nic przy kurkach, więc po kryjomu odetchnęłam z ulgą. Oparłam się biodrem o ścianę, czekając, aż skończy pakować brudne naczynia do zlewu. Zrobiło mi się go nawet żal, ponieważ miałam wrażenie, iż chciał mi tym daniem zaimponować. Kątem oka zauważyłam inne, nieudane wersje tej kolacji wyrzucone do kosza.
- Księżniczko, przepraszam, że się ostatnio do Ciebie nie odzywałem, ale miałem mnóstwo treningów i innych spraw do załatwienia - mruknął już wprost do mojego ucha, najwyraźniej nabierając apetyt na coś innego niż jedzenie. - Aczkolwiek dzisiejszy wieczór mam ochotę spędzić tylko z tobą.
- Myślałam, że się na mnie za coś obraziłeś - burknęłam nieuprzejmym tonem - mogłeś chociaż napisać wiadomość.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Ile jeszcze razy mam wypowiedzieć to słowo, żebyś mi troszkę uwierzyła? - zapytał szeptem, całując opuszki moich palców. - Po za tym, mam też mały prezent w ramach zadośćuczynienia.
Delikatnym, ale stanowczym gestem naprowadził mnie na fotel, na który usiadłam bez większego sprzeciwu. Objęłam się ramionami, próbując odgadnąć, co takiego dla mnie przygotował. Ciekawskim wzrokiem zlustrowałam wnętrze salonu. Zmarszczyłam czoło, widząc na jednej z półek jego zdjęcie, na której czule obejmował Ann, oprawione w ramkę. Wątpię, żeby tak bardzo zdeterminowana w swoich działaniach kobieta łatwo dała za wygraną. Ale jak na razie nie miałam się czym przejmować, o ile kiedykolwiek dla Mario będę znaczyła coś więcej, na co tak naprawdę nie liczyłam. Mimo wszystko nadal nie uważałam go za faceta, który potrafiłby zrobić chociaż coś raz w życiu na poważnie. Chwilami zachowanie klubowej dziewiętnastki było karygodne. Czasami ta zmienność humorów, najczęściej objawiającą się w moim towarzystwie, robiła z niego jeszcze większą zagadkę. O dziwo, niedawno przypomniałam sobie o tym, jak podczas mojej rozmowy z bratem z nieznanych powodów nasza rozmowa zeszła na tor Niemca. Roztrzepany, przyjacielski, często zmieniający swoje poglądy, stanowczy, nierozważny - na wspomnienie tego, jak wymieniał wszystkie cechy chłopaka, mogłam teraz tylko znacząco się uśmiechać. Mogłam nie wiadomo ile razy o tym myśleć, lecz za każdym razem potrafiłam tarzać się po dywanie  z powodu opowieści mojego brata, jakie 'żarty' razem z nim potrafili wyprawić ich trenerowi na spółkę z Marco i Łukaszem.
- Kiedy zobaczyłem ją w sklepie... Pomyślałem, że powinna Ci się spodobać. Pasuje do Ciebie wręcz idealnie, księżniczko - doszedł do mnie jego głęboki głos, dodatkowo akcentując ostatnie słowo, więc odruchowo podniosłam wzrok ku górze. Szeroko otworzyłam usta ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę przed oczami.
Sukienka, którą trzymał w rękach, była przepiękna. Powoli podniosłam się z miejsca, a brunet złożył ją na moich dłoniach. Czerwona koronka w niektórych miejscach mogła być uznana za swawolną i odważną, ale końcowy efekt był piorunujący. Przesunęłam opuszkami palców po jedwabnym materiale, czując jego lekko chropowatą powierzchnię. Uwielbiałam takie kreacje niezbyt rozkloszowanym dołem. Nie mogłam uwierzyć, że trzymam takie cudo. Przyłożyłam ją do siebie, okręcając się wokół własnej osi z donośnym śmiechem. Delikatnie ułożyłam ją na fotelu, będąc gotową podziękować Mario za taki prezent. Oplotłam rękami jego kark, zmuszając go tym samym, żeby zniżył twarz bardziej do mojego poziomu. Ku jego rozczarowaniu, dałam mu tylko buziaka w policzek.
- Na tylko tyle Cię stać? - jęknął zrezygnowany, rozkładając ramiona na boki.
- Zobaczymy, czy zasłużysz sobie wkrótce na coś więcej - powiedziałam wymijająco, dźgając go palcem w klatkę piersiową. Pisnęłam głośno, kiedy to objął mnie w talii i razem zwaliliśmy się na kanapę. Po kilku minutach uznałam, że moja walka o wolność jest bezsensownym zajęciem.
- Przecież ja za sam fakt, że jestem z tobą, zasługuję na nagrodę - wymruczał cicho, swoim ciepłem oddechem drażniąc mój kark, który niemal natychmiast pokryła gęsia skórka.
- Już nie bądź taki skromny - odparłam z najwyższym sarkazmem, na jaki było mnie teraz stać. Nim zdążyłam się obejrzeć, leżałam teraz pod chłopakiem. Uniosłam obie brwi ku górze, czując, że zaraz zrobi coś, co może mi się bardzo nie spodobać... albo odwrotnie. Jego ręce powędrowały na kraniec mojej koszulki, podwijając ją gwałtownie do góry. Nawet nie miałam chwili, żeby obronić się przed tym niecnym i najwyraźniej zaplanowanym procederem. Przygryzłam nerwowo wargę, kiedy musiałam pogodzić się z faktem, że jestem bez swojej bluzki na sobie.
- Zadowolona? - spytał cichcem, najwyraźniej chcąc doprowadzić mnie celowo do białej gorączki.
- Jeszcze nie wiem. Udowodnij.
                                               -----------------------------------
Ten rozdział pisało mi się naprawdę szybko i przyjemnie... ale sama nie wiem, bo chyba tak naprawdę nie jestem z niego zadowolona w 100%. Było wiele wersji tego tekstu, które po napisaniu niemal od razu kasowałam, ponieważ coś mi nie pasowało. ;) Przynajmniej mam nadzieję, że wam bardziej się spodoba niż mnie! :D