czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 8. Powinna Ci się spodobać.

Miałam wrażenie, że od kilku dni unika mnie specjalnie. Nigdy bym go o to nie posądzało... Niestety znając jego miłość do gwałtownych i nagłych flirtów moją stronę, prawie zaczęłam się niepokoić. Nie mogłam złapać Niemca nawet na klatce schodowej. Tak jakby zaczął stosować tą samą taktykę, co ja wobec niego. Przez to nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Wczoraj wyszłam nawet na miasto, mając w planach trochę je pozwiedzać. Niestety w końcu dotarłam do okolic Allianz Arena, jakbym wiedziona była chęcią spotkania chłopaka. Nawet pewnie gdybym bardzo chciała, i tak nie wpuściliby mnie do szatni w momencie, kiedy mieliby tam trening - co jest i tak mało prawdopodobne. Później straciłam ochotę na jakiejkolwiek podróże. Odłożyłam książkę z głuchym łoskotem z powrotem na stolik, wygrzebując się spod grubego koca. Szłam bez pośpiechu w kierunku kuchni, przy okazji zabierając pusty kubek po herbacie z komody. Włożyłam go do zmywarki, głośno wypuszczając powietrze z klatki piersiowej. Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nasza znajomość z dnia na dzień stawała się coraz... dziwniejsza? Czasami miałam wrażenie, jakby temu casanovie naprawdę na mnie zależało, ale czasami potrafił także dopiec mi swoimi uszczypliwymi uwagami do żywego, chociaż starałam się je ignorować. Jednak bolało. Prawie podskoczyłam, kiedy poczułam w kieszeni spodni ciche burczenie. Z mocno bijącym sercem przesunęłam palcem po ekranie telefonu.
- Halo? - zapytałam w miarę normalnym tonem głosu, na jaki w tej chwili byłam się zdobyć.
- Kurczę, chwileczkę... - zaczął Mario, mrucząc coś bardziej niezrozumiałego pod nosem - wpadłabyś do mnie teraz? Drzwi będą otwarte, także wchodź śmiało.
- Yhm... Już idę - zakończyłam, próbując ukryć swoje aż nazbyt radosne podekscytowanie perspektywą, jaka właśnie na mnie czekała. Rozłączyłam się pośpiesznie, zbytnio nad sobą nie panując. Po raz ostatni przejrzałam się w wąskim lustrze wiszącym przy szafkach i ruszyłam pośpiesznie w kierunku drzwi. Pierwsze, co chyba tak naprawdę rzuciło mi się na znak, był dość nieprzyjemny zapach spalenizny unoszący się na klatce. Nawet nie musiałam zgadywać, z którego mieszkania on dochodzi. Kilka minut później miałam okazję zobaczyć przyczynę całego zajścia.
Widok Mario robiącego coś przy kuchni dość mnie rozbawił, muszę to przyznać sama przed sobą. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, dostrzegając coś, co najprawdopodobniej kiedyś było kurczakiem. Teraz na patelni leżał tylko mocno zwęglony kawałek. Chyba dał za wygraną, ponieważ nie majstrował nic przy kurkach, więc po kryjomu odetchnęłam z ulgą. Oparłam się biodrem o ścianę, czekając, aż skończy pakować brudne naczynia do zlewu. Zrobiło mi się go nawet żal, ponieważ miałam wrażenie, iż chciał mi tym daniem zaimponować. Kątem oka zauważyłam inne, nieudane wersje tej kolacji wyrzucone do kosza.
- Księżniczko, przepraszam, że się ostatnio do Ciebie nie odzywałem, ale miałem mnóstwo treningów i innych spraw do załatwienia - mruknął już wprost do mojego ucha, najwyraźniej nabierając apetyt na coś innego niż jedzenie. - Aczkolwiek dzisiejszy wieczór mam ochotę spędzić tylko z tobą.
- Myślałam, że się na mnie za coś obraziłeś - burknęłam nieuprzejmym tonem - mogłeś chociaż napisać wiadomość.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Ile jeszcze razy mam wypowiedzieć to słowo, żebyś mi troszkę uwierzyła? - zapytał szeptem, całując opuszki moich palców. - Po za tym, mam też mały prezent w ramach zadośćuczynienia.
Delikatnym, ale stanowczym gestem naprowadził mnie na fotel, na który usiadłam bez większego sprzeciwu. Objęłam się ramionami, próbując odgadnąć, co takiego dla mnie przygotował. Ciekawskim wzrokiem zlustrowałam wnętrze salonu. Zmarszczyłam czoło, widząc na jednej z półek jego zdjęcie, na której czule obejmował Ann, oprawione w ramkę. Wątpię, żeby tak bardzo zdeterminowana w swoich działaniach kobieta łatwo dała za wygraną. Ale jak na razie nie miałam się czym przejmować, o ile kiedykolwiek dla Mario będę znaczyła coś więcej, na co tak naprawdę nie liczyłam. Mimo wszystko nadal nie uważałam go za faceta, który potrafiłby zrobić chociaż coś raz w życiu na poważnie. Chwilami zachowanie klubowej dziewiętnastki było karygodne. Czasami ta zmienność humorów, najczęściej objawiającą się w moim towarzystwie, robiła z niego jeszcze większą zagadkę. O dziwo, niedawno przypomniałam sobie o tym, jak podczas mojej rozmowy z bratem z nieznanych powodów nasza rozmowa zeszła na tor Niemca. Roztrzepany, przyjacielski, często zmieniający swoje poglądy, stanowczy, nierozważny - na wspomnienie tego, jak wymieniał wszystkie cechy chłopaka, mogłam teraz tylko znacząco się uśmiechać. Mogłam nie wiadomo ile razy o tym myśleć, lecz za każdym razem potrafiłam tarzać się po dywanie  z powodu opowieści mojego brata, jakie 'żarty' razem z nim potrafili wyprawić ich trenerowi na spółkę z Marco i Łukaszem.
- Kiedy zobaczyłem ją w sklepie... Pomyślałem, że powinna Ci się spodobać. Pasuje do Ciebie wręcz idealnie, księżniczko - doszedł do mnie jego głęboki głos, dodatkowo akcentując ostatnie słowo, więc odruchowo podniosłam wzrok ku górze. Szeroko otworzyłam usta ze zdumienia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę przed oczami.
Sukienka, którą trzymał w rękach, była przepiękna. Powoli podniosłam się z miejsca, a brunet złożył ją na moich dłoniach. Czerwona koronka w niektórych miejscach mogła być uznana za swawolną i odważną, ale końcowy efekt był piorunujący. Przesunęłam opuszkami palców po jedwabnym materiale, czując jego lekko chropowatą powierzchnię. Uwielbiałam takie kreacje niezbyt rozkloszowanym dołem. Nie mogłam uwierzyć, że trzymam takie cudo. Przyłożyłam ją do siebie, okręcając się wokół własnej osi z donośnym śmiechem. Delikatnie ułożyłam ją na fotelu, będąc gotową podziękować Mario za taki prezent. Oplotłam rękami jego kark, zmuszając go tym samym, żeby zniżył twarz bardziej do mojego poziomu. Ku jego rozczarowaniu, dałam mu tylko buziaka w policzek.
- Na tylko tyle Cię stać? - jęknął zrezygnowany, rozkładając ramiona na boki.
- Zobaczymy, czy zasłużysz sobie wkrótce na coś więcej - powiedziałam wymijająco, dźgając go palcem w klatkę piersiową. Pisnęłam głośno, kiedy to objął mnie w talii i razem zwaliliśmy się na kanapę. Po kilku minutach uznałam, że moja walka o wolność jest bezsensownym zajęciem.
- Przecież ja za sam fakt, że jestem z tobą, zasługuję na nagrodę - wymruczał cicho, swoim ciepłem oddechem drażniąc mój kark, który niemal natychmiast pokryła gęsia skórka.
- Już nie bądź taki skromny - odparłam z najwyższym sarkazmem, na jaki było mnie teraz stać. Nim zdążyłam się obejrzeć, leżałam teraz pod chłopakiem. Uniosłam obie brwi ku górze, czując, że zaraz zrobi coś, co może mi się bardzo nie spodobać... albo odwrotnie. Jego ręce powędrowały na kraniec mojej koszulki, podwijając ją gwałtownie do góry. Nawet nie miałam chwili, żeby obronić się przed tym niecnym i najwyraźniej zaplanowanym procederem. Przygryzłam nerwowo wargę, kiedy musiałam pogodzić się z faktem, że jestem bez swojej bluzki na sobie.
- Zadowolona? - spytał cichcem, najwyraźniej chcąc doprowadzić mnie celowo do białej gorączki.
- Jeszcze nie wiem. Udowodnij.
                                               -----------------------------------
Ten rozdział pisało mi się naprawdę szybko i przyjemnie... ale sama nie wiem, bo chyba tak naprawdę nie jestem z niego zadowolona w 100%. Było wiele wersji tego tekstu, które po napisaniu niemal od razu kasowałam, ponieważ coś mi nie pasowało. ;) Przynajmniej mam nadzieję, że wam bardziej się spodoba niż mnie! :D 



6 komentarzy:

  1. Wreszcie jest. *-*
    No mi się podoba nawet w 200% :D
    Mario taki romantyk ohh. <3
    Czekam na nexta. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, on jest...cudowny! :D Już się nie mogę doczekać kontynuacji ;* Zapraszam do mnie: http://wposzukiwaniuszczescianaswiecie.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. IDEALNY! Twoje rozdziały doprowadzają mnie do przyspieszonej akcji serca. Mario jest taki romantyczny, że chyba zaraz się rozpłynę. Wyobrażam sobie go w kuchni, próbującego coś ugotować i dochodzę do wniosku, że jest to niemal niemożliwe. Czekam na kontynuację, bo myślę, że teraz może być już tylko ciekawiej... XD
    Zapraszam do siebie na:
    nie-lekajcie-sie.blogspot.com
    oszukany-przez-zycie.blogspot.com
    b-jak-borussia.blogspot.com
    Pisz mi tutaj szybko kolejny, bo nie wytrzymam...
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nexta ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże w końcu, Oliwia w końcu dodałaś tutaj rozdział!
    Kocham ten twój styl pisana i te rozdziały, w których zakochuję się coraz bardziej i bardziej.. Aw.. Mario jest taki romantyczny, ale niech lepiej to gotowanie zostawi komuś innemu. Jaszcze spaliłby coś i nie byłoby zaciekawię. A ten prezent Marceliny? Przepiękny, sama chciałabym taki dostać od chłopaka.
    Czekam na następny!

    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. mmmm, nareszcie <3
    a tylko AK coś zrobi...
    czzekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Yeeey bardzo fajny blog napewno bede tu zaglądać.
    Świetna para *-* Mario taki mrymry heheh xd jestem ciekawa jak się sytuacja potoczy dalej czekam na nn .
    Mam nadzieję, że zajrzysz do mnie na http://echte-liebe-2.blogspot.com/ ma 2 część przygód Mario i Laury.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń