- Idziemy - warknął, dość brutalnie popychając mnie do przodu. Zamknął za sobą furtkę, po raz kolejny nie dając mi dojść do słowa. Zamykałam i otwierałam usta niczym ryba wyjęta z wody, ale nie wydobył się z nich żaden głos sprzeciwu. Wiatr smagał mnie po twarzy niczym bicz, a ja z trudem łapałam powietrze potrzebne mi do oddychania. Weszliśmy do domu po cichu, aczkolwiek obawiałam się, że nie potrwa ona zbyt długo. Wymknęłam się przed nim do salonu, zajmując miejsce w rogu aksamitnej kanapy. Podciągnęłam kolana pod samą brodę, nie potrafiąc spojrzeć mu prosto w oczy. Czas uciekał, a ja miałam go coraz mniej. Kątem oka niespokojnie zerknęłam na zegarek. Spotkanie miałam umówiona za godzinę. Zabieg miał się odbyć zaraz po tym, aby nie przysporzyć mi niepotrzebnego stresu, jak wyjaśnił w rozmowie ze mną lekarz tamtejszej kliniki, która oficjalnie nigdy nie istniała. Coś szarpnęło mnie w trzewiach, kiedy przypomniał sobie jego beznamiętny ton. Jakby to, co miał zrobić, nie znaczyło kompletnie nic. Ukryłam twarz w dłoniach, oddychając głęboko.
- Jak ty w ogóle mogłaś pomyśleć o tym, żeby je usunąć?
Milczałam. Mogłam się domyślić, że o tym wie. Inaczej pewnie by go tutaj nie było. Chociaż, gdybym faktycznie nie dała żyć naszemu dziecku, miałby problem z głowy. O ile dobrze się orientuję, raczej mu na mnie nie zależy. Znalazł pocieszenie w ramionach 'swojej' Ann. Uniosłam kąciki ust delikatnie ku górze, delektując się tym sarkastycznym określeniem dziewczyny, która nie była niczym więcej niż tylko śmieciem z mojej perspektywy. Co ja w nim widziałam? Miałam ochotę wykrzyczeć brunetowi wszystko prosto w twarz, ale wolałam zachować zupełną ciszę, żeby tym razem to on czuł się gorzej. Nie on będzie miał na sumieniu ludzkie życie, które nie jest winne temu, że jego ojciec przez cały czas wolał kogoś innego. Mocno zacisnęłam zęby, czując twardą gulę narastającą w gardle. Nawet podczas rozmowy z Kubą nie czułam się tak bezsilna jak teraz.
- To jest też moje dziecko! - mruknął podniesionym głosem, nawet nie próbując się opanować. Widziałam, w jak szybkim tempie unosi się jego klatka piersiowa. - Nie miałaś prawa o tym tak decydować... Wiesz, że na początku byłem dość zdumiony, ale się ucieszyłem? Tego też nie zauważysz? Nadal będziesz milczała?
Spojrzałam na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Moje serce uderzało w klatce piersiowej niczym gołąb trzymany w złotej klatce, który nawet teraz był gotów poszybować na ramiona klubowej dziewiętnastki. Nigdy bym go o coś takiego nie podejrzewała. Był ostatnią osobą, po której spodziewałabym się radości z tej ciąży. Jednak w dalszym ciągu nie wyjaśnił mi, dlaczego zataił fakt o swojej znajomości ze swoją byłą. Co by było, gdybym się o tym nie dowiedziała? Żyłabym jeszcze dłuższy czas w błogiej nieświadomości, aż odkryłabym wszystko przez przypadek? Nie wiem, kiedy czułabym się gorzej. Spoglądałam na niego zamglonym wzrokiem bez wypowiedzenia choćby jednego, cichego słowa, które przerwałoby zmowę milczenia. Nerwowo zaczęłam miętosić między palcami kraniec koszulki. Ukradkiem obserwowałam spiętą postawę chłopaka, który w geście rezygnacji zwiesił ramiona i pochylił głowę, jakby godził się na wszystko, co ma mu przynieść życie. Siedział naprzeciwko mnie, dzięki czemu mogłam dostrzec drobne zmarszczki na jego czole. Pojawiały się one w momencie głębokiego zamyślenia. Nie zdarzało mu się to często.
- Byłem ostatnim dupkiem, nie mówiąc Ci o tym, kiedy po prostu spotykałem się często z bratem Ann - szerzej otworzyłam oczy, słysząc to określenie. Wiele razy miałam ochotę mu to powiedzieć, ale nigdy nie wiedziałam, że padnie ono pierwsze z ust bruneta. - Byliśmy przyjaciółmi. Pamiętasz, jak rozmawiałem z nim, kiedy byliśmy nad jeziorem? Powiedział, że muszę przyjechać, bo moja była chciała się, delikatnie mówiąc... pociąć. A ja nie chciałem mieć kogoś na sumieniu. Już na pewno nie nią. Potem cała ta sytuacja okazała się kłamstwem. Mogłem się domyślić, ale zawsze dawałem się zwieść. Przez to straciłem Ciebie i...
Czułam, jak skronie pulsują mi od łomoczącego bólu, który przypominał uderzenia młota w powierzchnię mojej czaszki. Rozbiegane kłębiły się bez ustanku, nie pozwalając sklecić jednego składnego zdania. Wszystko to było tak pogmatwane. Kiedy patrzyłam prosto w jego oczy, miałam ochotę mu wybaczyć. Zapomnieć, żebyśmy tylko mogli jakoś to naprawić. Ale ja już podjęłam decyzję i nic nie powinno tego zmienić. Nie chciałam dokładać Niemcowi dodatkowego bagażu, chociaż wina nie znajdowała się zupełnie po mojej stronie. Spięłam wszystkie swoje mięśnie, będąc ostatecznie gotowa powiedzieć mu, że posiadam pełną świadomość swoje czynu. Nie mógł zostać ojcem. Przecież był nieodpowiedzialny jak diabli! Chociaż mogło tak być, że po raz kolejny chcę na siłę sobie coś wmówić. Ale on znów zaczął mówić swoim aksamitnym głosem, aż moje stwardniałe i zlodowaciałe serce zaczęło topnieć, jakby zostało wystawione na prażące słońce.
- Cieszyłem się jak debil. Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedział zduszonym głosem, przeczesując ręką swoje zmierzwione włosy. - Gdyby Kuba do mnie rano nie zadzwonił, a ja stałem w tym cholernym korku przed samym Dortmundem... Co by się stało, jak bym nie zdążył? Pojechałabyś tam?
Wbił we mnie swoje natarczywe spojrzenie. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć tym samym. Nagle cała moja śmiałość uciekła, pozostawiając tylko uczucie cichego upokorzenia. W końcu zaczął błagać, żebym powiedziała nawet cokolwiek, bo on tego dłużej nie wytrzyma. Cisza była dla niego gorsza niż moje najgłośniejsze krzyki. Czułam, że dłużej tego nie pociągnę. Z trudem zdusiłam w sobie chęć wyciągnięcia do niego swoich ramion. Pocałowania spierzchniętych ust bruneta. Zapachu jego perfum. Poczucia ciepła, które płynęło za każdym razem, kiedy mnie obejmował. Tęsknota do niego przybrała formę fizycznego bólu, który krępował ze sobą całe moje ciało. Ale nie mogłam. Podjęłam już decyzję co do naszej... mojej przyszłości.
- Mario - zaczęłam zachrypniętym głosem, sama będąc zdziwiona, jak dziwnie on brzmi - to by nie wyszło. Nie ma już żadnego 'my'. Zbyt dużo wycierpiałam przez ostatnie dni. Nie ma innego wyjścia, rozumiesz? Nie chcę, żeby nasze dziecko czuło przez całe życie to, co ja teraz.
- Nie, nie potrafię tego zrozumieć! - podniósł się, spoglądając na mnie z iskierkami w oczach, przez co skuliłam się jeszcze bardziej. - Ja chcę je z tobą wychować! Nie rozmawiałbym z tobą, gdybym miał wszystko gdzieś. Nigdy nie czułem czegoś takiego jak do Ciebie! Popełniałem błędy, ale kto ich nie robi? Każdy z nas jest tylko człowiekiem i nic tego nie zmieni.
Padł przed mną na kolana, próbując dosięgnąć moich rąk. Chociaż wzbraniałam się przed tym jak mogłam, po chwili zamknął je w swoich ciepłych dłoniach. Poczułam, jakby moja skóra pod jego dotykiem zaczęła się elektryzować. Mrowienie przybrało na sile, a szum krwi słyszałam równie wyraźnie jak bicie serca, którego domagało się tego od dłuższego czasu. Nabrałam raptownie powietrza do płuc, uświadamiając sobie, że miałam zamknięte usta od momentu, kiedy ostatni raz coś powiedziałam.
- Nie utrudniaj mi tego, proszę - wyszlochałam, spoglądając na niego zamglonym wzrokiem. Podniósł się na wysokość mojej twarzy i zaczął scałowywać z niej łzy, które toczyły się szerokimi wstęgami po policzkach. Zawsze potrafił wykorzystać chwile mojej nagłej słabości. Z wahaniem musnął nimi moje wargi, spijając z nich całą słodycz. Wplotłam dłoń w jego jedwabiste włosy, przyciągając go jeszcze bardziej do siebie. Poczułam, jak pocałunek z każdą chwilą staje się coraz bardziej natarczywy i gwałtowny, pobudzając wszystkie moje zmysły. Obmywał mnie ze wszystkich trosk ostatnich dni. Słońce dopiero co pokazywało się nad horyzontem, oblewając nas oboje pieszczotliwymi promieniami. W salonie równie dobrze mogło być ciemno, ponieważ nie widziałam niczego poza nim. Czułam, jak przelewam w to cały mój smutek, przez co zrobiło mi się trochę lżej. Od dawien dawna nie czułam się tak dobrze. Cały ból spowodowany tęsknotą za jego dotykiem zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Uśmiechnęłam się delikatnie, uświadamiając sobie, że równie dobrze ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Jeszcze nie wiedziałam, co czeka na mnie w przyszłości. Ale jednego mogłam być pewna.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie odpuszczam. Nie ciebie. Jesteś dla mnie zbyt ważna.
-------------------------------------------------------------
Nawet nie przypuszczałam, że pisanie ostatniego rozdziału będzie kosztowało tyle czasu. W pewnym momencie miałam wątpliwości, czy wyrobię się z napisaniem go na czas, ale jakoś dałam radę. Nawet trudno mi teraz pisać tą notkę, bo nie wiem, co mam w niej dokładnie zamieścić.... A więc oczekujcie na epilog. :)
Rozdział strasznie mi się spodobał <3 codziennie uświadamiam sobie że już niedługo nie będę miała co czytać :( ten blog jest idealny, piszesz tak jak Ja o tym zawsze marzyłam. ^^
OdpowiedzUsuńMario jak widać nigdy nie odpuści Marceli.. <3 Mam nadzieję że dalej będziesz pisać rozdziały i nie odpuścisz tego :)
Nie mogę się pogodzić z tym, że już za moment pojawi się ostatni rozdział :'( Ta historia jest niesamowita i powinna trwać ❤ Jestem dumna z Mario, że się nie poddał i nie odpuścił 👊 Zachował się naprawdę dojrzale, nie spodziewałabym się tego po nim 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec znaczy się jeszcze epilog, cóż opowiadanie genialne. Mam nadzieję, że przeczytam jeszcze jakeś twoje opowiadanie?
OdpowiedzUsuńTyle emocji!!
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że uwielbiam, jak opisujesz wewnętrzne rozterki i przemyślenia bohaterów? Tak? Nie? To powiem jeszcze raz!
CUDOWNE! Robisz to wspaniale!
Łezka w oku się kręci, że to już prawie koniec, ale masz jeszcze inne opowiadanko prawdaa?! I musisz je prowadzić bo ja sie nie moge doczekać kolejnego tam rozdziału!
Do epilogu Kochana :*
Pozwolisz, że wszelkie dygresje zostawię sobie na komentarz pod epilogiem ;*
OdpowiedzUsuńchwała bogu, że to był Mario! nawet nie wiesz, jak się cieszę :")
OdpowiedzUsuńw końcu zachował się jak facet! wreszcie przyszła na to pora
czekam na cudowny epilog <3
Pamiętasz jak mówiłaś mi, co robiłaś przy pisaniu tego rozdziału ? :(
OdpowiedzUsuńCzytając go robiłam to samo <3
A tak cholernie się bałam co Ty tutaj wymyśliłaś :*
I nagle nie wiem co jeszcze napisać, gdyż czuję pustkę wiedząc, że za tydzień już koniec :'(
Czekać na epilog??? Ja sobie nie wyobrażam życia bez tego bloga, a ty mi tutaj każesz czekać na epilog...
OdpowiedzUsuńCóż mogę teraz napisać... Koniec fantastyczny <3 A na resztę po prostu brak mi słów... Piszesz w tak oszałamiający sposób, że ja chcę momentalnie więcej i więcej...
Macela w końcu musi być z Mariooooo.... No muuuuusiiiiiii.... Nie ma innego wyjścia XD
Mam głęboką nadzieję, że epilog będzie MEGA długi i zakończy się happy endem... I tak ma być XD
Teraz mogę spełniać rolę obrażonej dziewczynki lub po prostu czekać na epilog z utęsknieniem... Więc do nn;***