piątek, 28 sierpnia 2015

Epilog

Przyglądałam się wszystkiemu z niejakim zaciekawieniem, ponieważ jeszcze nigdy nie brałam udziału w takim wydarzeniu. Uważnie spoglądałam na roześmiane twarze kibiców, których radość była jednak... niezbyt wylewna. Zdobywanie takich sukcesów jak to przychodziło im nadspodziewanie łatwo, chociaż ostatnie mecze zawalili. Byli już do tego zbyt przyzwyczajeni. Obok mnie stały inne dziewczyny oraz żony piłkarzy Bayernu, nie omieszkując obdarować mojej osoby zdziwionymi spojrzeniami. Tylko Lisa zdołała powiedzieć mi kilka miłych słów. Jako jedyna nie zadawała uciążliwych pytań, jak to się stało, że mój brzuch z dnia na dzień stawał się coraz większy, chociaż nie był on jeszcze taki wyraźny. I tak założyłam dzisiaj koszulkę z nazwiskiem i numerem Mario, chcąc zrobić mu przyjemność. Na razie czekałam, aż skończą nakładać na ich szyi złote krążki, które świadczyły o tym, że zostali mistrzami Bundesligi. Stałam wyraźnie zniecierpliwiona takim obrotem spraw, musząc poczekać jeszcze na wniesienie patery mistrzowskiej. Na razie trzymałyśmy się za linią autu, czekając na to, kiedy do nas podejdą w glorii chwały. Parsknęłam śmiechem. Jeszcze kilka miesięcy temu nie przypuszczałabym, iż będę mogła się z tego cieszyć. Moje myśli wciąż wędrowały do Dortmundu, gdzie Kuba nie mógł zagrać z powodu kontuzji w ostatnim meczu pod przewodnictwem Jurgena. Na szczęście nie założyłam szpilek, które zagłębiały się w miękką murawę, a wygodne czerwone conversy. Chociaż brunet dostawał teraz szału, kiedy chciałam założyć nawet zwykłe buty na koturnie, bo uparcie twierdził, że to szkodzi dziecku.
Przymknęłam powieki, słysząc tylko przeciągły szum śpiewów na Allianz Arena. Tamtego dnia nie wyobrażałam sobie, aby moje życie zmieniło się na lepsze. Jednakże tak właśnie się stało. Uwierzyłam w niego. On też chyba zrozumiał wiele rzeczy. Musiał dorosnąć, a nie potrafił zrobić tego w ciągu kilku lat. Uśmiechnęłam się delikatnie, odruchowo rysując na powierzchni swojego lekko wypukłego brzucha fantazyjne wzorki. Babcia Fela i Dawid przyjęli ten fakt zadziwiająco spokojnie. Przede wszystkim ucieszyli się z tego powodu. Mieli na tyle taktu, żeby nie zadawać pytań, które zapewne nie byłyby na miejscu z mojej perspektywy. Ale i tak byłam im za to wdzięczna. Obiecałam, że niedługo odwiedzę ich razem z Mario albo oni przylecą do Monachium. Z cichym westchnieniem przypomniałam sobie dzień, w którym oświadczył mi, że ma z nim zamieszkać, chociaż mieszkaliśmy w bloku na tym samym piętrze. W końcu jednak dałam za wygraną i wyraziłam na to zgodę. Oboje nie mieliśmy najmniejszej ochoty na kłótnie, które aż nazbyt swego czasu nas podzieliły. Uwierzyłam w to, że się zmienił, a on w zamian każdego dnia dawał mi to odczuć. Los po raz kolejny spłatał nam wszystkim figla. Uśmiechnęłam się delikatnie, oczyma wyobraźni widząc tą małą istotkę. Po raz kolejny przyjemne ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej, a ja nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, które tym razem zostało rozdane i mi. Zazgrzytałam zębami, odtwarzając sobie sytuację sprzed dwóch miesięcy. Wtedy byłam gotowa usunąć nasze dziecko, zniknąć raz na zawsze z życia mojej rodziny oraz Niemca. Nic więcej nie wchodziło w rachubę. Jeszcze wtedy nie znałam prawdy, która była na wyciągnięcie ręki. Zadrżałam, czując szerokie ramiona obejmujące mnie w talii. Ciepły oddech owionął mój kark, na którym delikatnie włoski stanęły dęba. Zacisnęłam dłoń na ręce piłkarza, czując na plecach chłodny dotyk metalu. Nie mówiliśmy nic, ponieważ słowa stawały się zbędne. Po chwili podszedł do nas Thomas z swoją żoną, która jako pierwsza zdawała się mieć sporo taktu z wszystkich tu obecnych.
- To jak będzie? Wpadacie do nas na kolację do domu, aby jakoś uświęcić nasze zwycięstwo? - zapytał piłkarz, mrugając porozumiewawczo w stronę brunetki, która roześmiała się w odpowiedzi. - Moja ukochana Lizz postara się, abym pomógł jej w dość... nieszkodliwy sposób.
- Czemu nie - odparłam szybko, wzruszając ramionami. - I tak w zasadzie nie mieliśmy konkretnych planów na ten wieczór. Jestem też bardzo ciekawa, co takiego może wyjść spod twoich zdolnych rąk.
- Chyba ty! - odezwał się Mario, rozluźniając odrobinę uścisk swoich ramion. Być może już próbował eksperymentalnej kuchni swojego kolegi. Natomiast ja wciąż miałam ochotę na nowe wyzwania, czego on nie popierał od dłuższego czasu. - Po raz kolejny miałem zamiar wbić jej do głowy, że to będzie chłopak. Od kilku dni, kiedy rozpocząłem bitwę na ten temat, ta kobieta ciągle upiera się przy swoim.
Dodatkowo, dla podkreślenia słów zaczął mnie dźgać delikatnie palcem w bark, na co ja nie mogłam sobie pozwolić, chociaż bardziej jego zachowanie wywoływało ciągły uśmiech niż irytację.
- Wcale nie - oburzyłam się, odskakując od niego. Stanęłam obok Lisy, podpierając ręce na biodrach, jednocześnie łypiąc na chłopaka groźnym wzrokiem - dziewczynka. Mam takie przeczycie i ty nie będziesz w stanie tego zmienić, choćbyś nie wiadomo co chciał zrobić.
- Dobrze, jak chcesz - powiedział, w geście względnej rezygnacji unosząc dłonie do góry. Kilka minut później państwo Muller odeszli od nas, abyśmy mogli przedyskutować w 'spokoju', jeśli można tak nazwać harmider i hałas panujący na całym stadionie. Pocałował mnie prosto w usta, wzbudzając tym samym ogromny olbrzymi aplauz całej drużyny, który zapoczątkował Xabi. Nigdy nie lubiłam robić niczego pod jakąkolwiek publiczkę, ale tym razem... To co innego. Chciałam, aby inni mogli zobaczyć mnie naprawdę radosną i szczęśliwą. Nie znałam ludzi, którzy siedzieli na plastikowych krzesełkach, dopingując swoją drużynę, a nawet musiałam to udowodnić. Jakby nie liczyło się nic oprócz mnie i Niemca. Większość ludzi traktowała mój stan z przymrużeniem oka, woląc swoje zdanie zachować dla siebie i byłam im za to bardzo wdzięczna. Nie miałam ochoty szargać swoich nerwów na jakieś bezpodstawne komentarze, na które z czasem stawałam się coraz bardziej odporna. Wolałam całą swoją uwagę poświęcać Goetze, co z resztą odwzajemniał równie mocno. Chciałam wierzyć, że wszystko złe jest już za nami i te najbardziej uciążliwe problemy nie będą nas dalej męczyć. Przynajmniej mój ośli upór znikał z tygodnia na tydzień, z czego najbardziej zadowolony był mój brat oraz Niemiec. Po raz pierwszy od dawien dawna mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwa, nie prowadząc ciągłej wojny z swoim sumieniem. Kiedy pozostali piłkarze zaczęli schodzić z płyty boiska do tunelu, skąd tradycyjnie wychodzą na każdy mecz, my nadal staliśmy przy białej linii autu, ciesząc się swoją bliskością. Z niemałą przyjemnością wdychałam zapach jego męskich perfum, które były dla mnie oazą spokoju. Jeszcze nieliczni kibice pozostawali na trybunach, a były to przede wszystkim młode dziewczyny, patrzące zazwyczaj na urodę swoich idoli, a nie na ich posiadane umiejętności grania w piłkę.
Nie mogłam stawiać wszystkiego co mam na jedną kartę. Gdybym faktycznie tak zrobiła, dzisiaj nie byłoby mnie na tym miejscu. Prawdopodobnie siedziałabym sama w moim pokoju z widokiem na Central Park, snując domysły na temat, co w stolicy Bawarii robi właśnie brunet. Ale dzięki jemu nie musiałam zamartwiać się takimi rzeczami. Oddychałam głęboko, a mój uśmiech z każdą chwilą stawał się coraz większy.
- Jak dobrze, że Cię mam - mruknęłam, czując na plecach ostatnie promienie słońca. Stadion... opustoszał, jakby wszyscy ludzie nieświadomie chcieli dać nam chwilę w samotności. Mario okręcił mnie wokół siebie, aż po raz kolejny patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Zobacz. W końcu ułożyło się tak, jak naprawdę chciałaś - powiedział szeptem, opuszkami palców gładząc mój policzek, który zadrżał pod wpływem jego dotyku. Całe moje ciało pokryła gęsia skórka, ponieważ w dość dziwnym momencie przypomniałam sobie o nietypowym śnie. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie całe szczegóły, które do tej pory pozostawały bez ruchu. Poczułam, jak mięśnie Mario momentalnie się spinają, ponieważ zauważył mój przestraszony wyraz twarzy. Zapytał, o co chodzi, a ja przez kilka pierwszych minut nie potrafiłam z siebie wydusić ani słowa. Zamknęłam oczy, dobrze wiedząc, co mam takiego teraz powiedzieć. Czekałam na to od tak dawna.
- Zawsze się bałam, że nie zdążę.
- Ale... - zaczął, aczkolwiek nie dałam mu dokończyć. Nic nie mogło zepsuć tej chwili.
- Kocham Cię.
-------------------------------------------------------------------------------------
A więc... to już koniec. Zakończeń tego bloga było naprawdę wiele, a niektóre były naprawdę przerażające czy też smutne. W końcu jednak wybrałam właśnie to, ponieważ chciałam wam przede wszystkim wynagrodzić moją blogową 'wredotę', którą raczyłam was przy kilku ostatnich rozdziałach. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek zżyję się tak z moim opowiadaniem, a jednak to możliwe. Jak zawsze wyrażam szczerą nadzieję, że nigdy was nie zawiodłam, chociaż często miałam takie wrażenie. Szczerze przyznam, iż czasami podczas pisania epilogu musiałam sobie robić dłuższe przerwy, aby przerwać łzy. 
Trudno mi dziękować każdej osobie oddzielnie, ponieważ czułabym się niesprawiedliwe wobec tych, którzy czytali, a niestety być może nie komentowali moich wypocin. Nie potrafię wyszczególnić tych, którzy zostawiali po sobie ślad pod każdym rozdziałem... bo wszyscy zasługujecie na ogromne brawa! Także przejdźmy teraz do podziękowań. Gdyby nie wy, dzisiaj ten blog prawdopodobnie nigdy nie przetrwałby dłużej. Wasze komentarze mocno popychały mnie do przodu, dzięki czemu w tydzień byłam w stanie napisać coś zdatnego do przeczytania. Każdy z was jest na swój sposób wyjątkowy. Zdarzało się, że grożono mi uduszeniem (jeśli to czytają, niech wiedzą, że właśnie o nich mowa) albo też nagłą śmiercią (XD) i prośbą o przyjechaniem na pogrzeb z powodów bardziej niewyjaśnionych końcówek rozdziałów, po których zostawiałam was w nerwowej niepewności. Jestem gotowa was wszystkich uściskać i jeszcze raz podziękować za tyle ciepłych słów!
Jest jeszcze jedna bardzo ważna wiadomość, która ucieszy moich czytelników. Otóż... powstanie część druga, a linka do niego macie tutaj. Jest to na razie tylko surowy wygląd - jeśli dobrze pójdzie, to pod koniec września zacznę publikować rozdziały. :)
Jeszcze raz ogromne DZIĘKUJĘ!!! 





8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak ja Cię nienawidzę i kocham jednocześnie (dobrze wiesz czemu)
      I tak nagle ja już nie wiem co napisać.
      To było takie cudowne od początku do końca. Dziękuję pewnej osobie, która poleciła mi to opowiadanie, a oprócz tego dzięki niej poznałam Ciebie. Wiesz jakie miałam humorki podczas trwania tego opowiadania. Ok, przyznaję się. Byłam jedną z osób, które Ci groziły, ale to było w dobrej wierze xD. Żyjesz i to jest najważniejsze ❤
      Chciałabym tyle rzeczy tutaj napisać i za wszystko Ci podziękować, ale nie potrafię skleić zdania. Zżyłam się z tym opowiadaniem i zżyłam się z Tobą ❤ Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, gdy przyjdą dni zwątpienia. Dziękuję za wszystko ❤
      PS. Poinformuj mnie kiedy pojawi się rozdział na kontynuacji :*

      Pozdrawiam KDM_bloger ❤

      Usuń
  2. OMG PŁACZĘ
    jak to się cudnie kończy>>>>
    nie wiem, czemu, ale boję się, żę pokręcisz wszystko i wszystkich w drugiej części jeszcze bardziej niźli w pierwszej XD mam nadzieję, że moje przeczucie jest mylne, bo stanę się bardziej upierdliwa niż zawsze :v
    czekam na drugą część <3 i dziękuję za to, że mogłam czytać to fanfiction :")

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Od początku spodobało mi się na tym blogu. Były różne momenty - weselsze, ale także smutniejsze. Jednak najwięcej było takich trzymających w napięciu. Muszę przyznać, że, choć postać Mario nie była mi obca, to było pierwsze opowiadanie, które o nim czytałam. No, ale wracając do rzeczy... Wiele razy byłam na Cibie wręcz wściekła za to, co im robiłaś, jak kręciłaś albo przerywałaś w najmniej odpowiednim momencie. Ale wszystko co wybaczałam, bo z każdym kolejnym rozdziałem kupowałaś mnie na nowo i to coraz bardziej. To opowiadanie zdecydowanie należało, należy i będzie zawsze należeć do moich ulubionych. Ty zaś sposobem pisania wkradłaś się do mojego serca. :p Uwielbiam Twój styl i już się nie mogę doczekać następnego bloga. Z całego serducha dziękuję Ci za to, że mogłam bacznie śledzić tę historię. Życzę Ci, kochana, mnóstwa weny. I nigdy nie przestawaj pisać!
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jakimi słowami mogę to ująć. Po prostu świetny! Więcej niż świetny! Kocham te opowiadanie i muszę przyznać, że w niektórych momentach wzruszyłam się. Będzie mi brakowało czekania na kolejny rozdział. Jednak skoro będzie druga część, to będę na nią czekała. Cieszę się, że Marcela i Mario są razem, a za niedługo stworzą kochającą się rodzinę. Bo jak każdy wie między nimi bywała naprawdę różnie i czasem miałam Cię za to ochotę udusić, ale cieszę się, że w epilogu zakończyło się wszystko szczęśliwe.
    Mam nadzieje, że napiszesz więcej tego typu opowiadań z Mario albo innymi piłkarzami.
    Pozdrawiam, Marika :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie mogę pogodzić się z tym że to juz koniec 😢 Mam nadzieję że szybko dodasz coś na drugą część. Dziękuję Ci że mogłam to czytać. Jesteś utalentowaną pisarką ❤
    Pozdrawiam, Marcela

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakończenie po prostu piękne. Naprawdę.
    Chcę pogratulować nie tyle talentu - który oczywiście posiadasz i każdy, kto czytał o tym wie - co dociągnięcia historii do końca. Denerwujące i irytujące jest to, gdy czytasz opowiadanie i wciągasz się, lecz niestety zostaje przerwane z różnych przyczyn. Ty dałaś radę, doprowadziłaś historię do końca i czuję dumę, chociaż tak naprawdę Cię nie znam.
    Dziękuję za ten jeden wieczór, w którym przeżyłam, irytację, zaskoczenie, a nawet podniecenie, gdy zawirowałaś mi w głowie swoimi początkowymi rozdziałami.
    Dziękuję za tak wspaniałą opowieść.
    Weny i inspiracji dużo Ci życzę i do następnych rozdziałów kochana.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Epilog super!!!
    Bosz... Szczęchowa jak zwykle spóżniona -,- Wyczerpie internety, a potem kombinuje jak tu rozdział przeczytać. Przepraszam, że nie skomentowałam rozdziału, ale i tak wiesz, co bym ci napisała c;
    Jejku *,* Takie słodkie zakochańce :) Wszystko takie słodziaśne *m* Mam nadzieję, że Marian się w końcu ogarną, bo niedługo tatuśkiem zostanie :D Jakoś nie wiem w tym opowiadaniu czasami jest takie nierozgarnięty, że ja nie wiem co on zrobi jak mu dziecko zacznie płakać xD Marcela nie usunęła ciąży i bardzo dobrze :) Wierzę, że będzie najlepszą mamą pod słońcem :)
    Ej serio będzie druga część?! o.O Oliwia mam zawał!! Latam po pokoju jak idiotka! Ał, tu jest szafka? Mniejsza... BĘDZIE 2 CZĘŚĆ!! Lalallalalalalalala! Już się nie mogę doczekać. Twoje blogi powinny być lekturami w szkole! Obowiązkowymi!! Przecież to jest tak perfekcyjne *n* Dobra, dobra, bo się tutaj zaraz rozpłynę :)
    Dużo, dużo weny na kolejną część i wszystkiego dobrego Kochana :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń