piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 16. Jesteś nienormalny.

Kiedy wstałam, już go ze mną nie było. Rozejrzałam się po sypialni, próbując odnaleźć gdzieś chęć, żeby w ogóle wstać z łóżka. Moja głowa po chwili ponownie opadła na śnieżnobiałą poduszkę, sapiąc cicho. Nie sądziłam, że kiedy przyjedziemy tutaj, to wszystko znów potoczy się tak... szybko. Najwyraźniej chciał wynagrodzić te tygodnie chłodnego traktowania. Przestraszyłam się lekko, widząc dość późną godzinę na naściennym zegarze. Czym prędzej wyskoczyłam z kołdry, na fotelu ustawionym obok nieskazitelnie czystego biurka dostrzegając czarną koszulkę Mario, która została wczoraj wywleczona z jego walizki. Bez najmniejszego wahania założyłam ją na siebie, jednocześnie delektując się zapachem jego męskich perfum. Sięgała mi aż do połowy biodra, na co oczywiście byłam w stanie sobie pozwolić. Po raz ostatni obejrzałam się w lustrze, doprowadzając do względne porządku rozwichrzone włosy. Wyszłam z pokoju, ostrożnie stawiając kolejne kroki. Zacisnęłam smukłe palce na metalowej barierce, mogąc już teraz dostrzec bruneta, który najwyraźniej siłował się właśnie z przygotowaniem śniadania. Zachichotałam, widząc, że nawet nie pofatygował się założyć jakiejś koszulki, która zasłoniłaby jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Postawił przed sobą konkretny cel i chce mnie zmusić do tego, żebym jak najszybciej mu się oddała, a on żył z zwycięską satysfakcją.
- W końcu wstałaś - stwierdził z rezolutnym uśmiechem na twarzy, dodatkowo unosząc brwi na widok mojego niecodziennego stroju.
- Ktoś ci musi pomóc to zjeść, mój drogi - odparłam, bez żadnego pozwolenia biorąc talerze z grzankami oraz naleśnikami, zanosząc wszystko na stolik stojący na tarasie. Zamierzałam aż do bólu korzystać z słonecznej pogody, która zaszczyciła nas swoją obecnością. Usiadłam na wiklinowym krześle, czekając na resztę posiłku. Uważnie obserwowałam Niemca, który po dłuższej chwili dołączył do mnie, siadając naprzeciwko. Duszkiem wypiłam jeszcze gorącą herbatą, ciesząc się, że przypadkiem nie poparzyłam sobie tym języka.
- Jakieś konkretne plany na resztę dnia? - zapytałam Mario, marszcząc delikatnie czoło.
- Nie zamierzam wypuszczać Cię z łóżka, zrozumiano? - powiedział przez zaciśnięte zęby, na co ja wybuchłam niespodziewanym atakiem śmiechu. Przez dłuższy czas nie potrafiłam się opanować. Jednak mina na jego twarzy świadczyła o całkowitej powadze oraz o tym, że zamierza niezwłocznie spełnić swoją 'groźbę'.
- Jeszcze czego! - sapnęłam zirytowana, biorąc do ręki jeszcze gorącą grzankę. - Nie zamierzam pozwalać Ci na zbyt dużo!
Przewróciłam oczami, widząc, jak powoli na wierzch wychodzi prawdziwa natura chłopaka. Owszem, starał się z nią walczyć, ale to nie był jeszcze moment, w którym z szczerą odpowiedzialnością mógł powiedzieć, że ma to wszystko za sobą.
- Pamiętasz, jak mówiłem tobie wczoraj o tym domu? - zaczął, żywo gestykulując, jakby ramionami chciał objąć całą posiadłość wraz z przynależnymi do niej terenami, więc skinęłam potakująco. - Tak naprawdę kupiłem go... dla Ciebie.
Niemalże zakrztusiłam się przełykanym jedzeniem. W momencie, kiedy byłam zdolna do wymówienia choćby słowa, spojrzałam na niego rozszerzonymi oczyma.
- Oszalałeś? Nie mogę tego przyjąć - mruknęłam, wstając od stołu. Nie lubiłam tego typu prezentów. Wolałam sama zapracować na takie przyjemności, niż dostawać coś praktycznie za nic. Nie czułabym się z tym komfortowo.
- Proszę, chociaż raz nie marudź - powiedział donośnym tonem, chwytając mnie w talii, a ja nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy posadził mnie na swoich kolanach.
- Jesteś tak bardzo bezczelny, że aż... - prychnęłam, z szacunku dla samej siebie nie kończąc tego zdania. Brunet powoli zsunął mi kołnierz swojej koszulki na moje nagie ramię, delikatnie je obcałowując. Mimowolnie byłam coraz bardziej odprężona, chociaż dobrze wiedziałam, iż stan większego rozkojarzenia przy kimś takim jak on nie może dobrze się skończyć. Leniwie oparłam głowę o jego klatkę piersiową, dopiero teraz dostrzegając czarny rzemyk na nadgarstku chłopaka. Przyczepiona była do niego jeszcze zawieszka w postaci dwóch literek 'M', które błyskały się w promieniach wschodzącego słońca. Niemiec uśmiechnął się delikatnie, widząc, że mój wzrok padł właśnie na nie. Nie musiałam długo czekać, żeby konkretnie wyjaśnił mi ich znaczenie. Jedno oznaczało Marco, a drugie mnie. Spojrzałam na jego twarz spod przymrużonych powiek, chcąc zobaczyć, czy mówi prawdę. Jednak po chwili zorientowałam się, że nie ma innej możliwości. 
- Jesteś nienormalny - roześmiałam się, opierając splecione dłonie na miejscu, gdzie powinno bić serce chłopaka. I faktycznie je poczułam. Uderzenia były pewne siebie, niezachwiane. Układały się dla mnie w jakąś jednostajną melodię, którą mogłam usłyszeć tylko ja.
- To moja specjalność, jakbyś jeszcze nie wiedziała - odparł, marszcząc nos, a na środku jego gładkiego czoła pokazała się pojedyncza, pionowa zmarszczka. Pocałowałam go szybko, po chwili odrywając się od jego kuszących warg. Tym razem to on spoglądał na mnie zdezorientowany. Najwyraźniej zawsze był przekonany, że nie jestem w stanie zrobić czegoś takiego. Myślał, że wolę udawać pijawkę za każdym razem, kiedy zakosztuję tego niesamowitego 'smaku'. Nie tym razem, mój drogi.
- Dlaczego musisz być taka okrutna? - powiedział z udawanym smutkiem, wolno wzdychając.
- Sam sobie na to zasługujesz - mruknęłam, dając mu szansę do rewanżu, przybliżając nasze twarze coraz bardziej, żeby nasze usta dzieliło tylko kilka milimetrów.
- I dlatego teraz chcesz tego znów?
- Jak najbardziej - zachichotałam, czując jego rękę wślizgującą się pod jego koszulkę, którą miałam na sobie. Opuszkami palców gładził moje plecy, wywołując ciągłą salwę dreszczy. Kiedy wstał, trzymając moje ciało w swoim ramionach, myślałam, że będzie chciał przenieść mnie prosto do sypialni, ale tak się nie stało. Zamiast tego wylądowałam w basenie, szczękając zębami. Woda była dość zimna, ponieważ nawet nie zdążyła się zagrzać. Mokre włosy przykleiły mi się do twarzy, a ja w między czasie łypałam ze złością na zadowolonego z siebie Mario, który dołączył chwilę później do tej wspaniałej 'zabawy'. Nie mogłam uwierzyć, że mimo moich ostrzeżeń odważył się zrobić coś takiego. Miałam nadzieję, że jutro nie będę musiała spędzić całego dnia leżakując na kanapie po kocem z ciepłą głową, ponieważ powoli zaczynałam planować, co takiego moglibyśmy robić przez następne dni. Miłe okolice aż prosiły się o to, aby je zwiedzić. Brunet podpłynął w moim kierunku, bez wahania przyciskając mnie do wykafelkowanej ściany basenu. Mimo nieprzyjemnego szczypania na powierzchni brzucha uśmiechnęłam się do niego słabo, jednocześnie ocierając pozostałe kropelki wody z całej powierzchni twarzy.
- Sama tego chciałaś - wyszeptał zmysłowym głosem, a ja ponownie zadrżałam. Poczułam, jakby w mojej klatce piersiowej nagle zabrakło czystego powietrza. A co, jeśli nie potrafiłabym żyć dalej bez mojego idioty? Zaśmiałam się przez łzy, kiedy ucałował czubek mojego lekko zadartego noska. - Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Wyczułam nutkę paniki w jego głosie. Dziwne. Tysiące myśli kotłowało mi się w głowie, nie pozwalając racjonalnie ocenić tej absurdalnej sytuacji.
                                                    ----------------------------------------
Już niedługo zakończenie roku, co? :) I w końcu te jedyne wakacje! Niestety, muszę podzielić się z wami pewną smutną wiadomością : otóż, powoli będziemy zbliżać się do zakończenia bloga. Decyzję podjęłam już kilka tygodni temu i myślę, że nic nie jest w stanie jej zmienić. Natomiast nie bójcie się, zostało mi jeszcze trochę rozdziałów do opublikowania. :D 



5 komentarzy:

  1. Tak strasznie podoba mi się ten rozdział <3 I to specjalnie na moje urodziny :D Super super <3 :*
    Tak słodko *-*
    :D :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zamierzam się rozpisywać, ani nic. Chyba nie muszę pisać, że piszesz naprawdę cudownie, wszystko idealnie ze sobą gra i mam takie wrażenie jakby działo się, to wszystko koło mnie. Mario jest naprawdę uroczy względem Marceliny i widać, że naprawdę mu na niej zależy i nie chcę jej stracić. Zapewnię Marcela ma te same uczucia, ale jak na razie nie chce się do nich przyznać? Tego nie wiem, ale mam nadzieje, że przekona się co do uczuć Mario.
    Także czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest (jak zwykle zresztą) świetny. :D Mario stara się być czuły i taki kochany, hehe. Ciekawe, kiedy Marcelina mu w końcu ulegnie - o ile ulegnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. no kurczę, Pączek pls, kocham Cię ♥ XD
    świetny rozdział, wyczekuję kolejnego, chcociaż się coraz bardziej smucę z powodu zbliżającego się końca :( ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczny! Piszesz z niezwykłą lekkością, której już Ci zazdroszczę. Marcela powinna dać Mario szansę, bo widać jak chłopak bardzo się stara. Skoro odczuwa gdzieś tam w głębi siebie potrzebę życia przy jego boku, niech jak najszybciej wyzna mu swoje uczucia. Może ona po prostu boi się sama przed sobą przyznać, że Goetze stanowi ważną część jej życia... Zaintrygowałaś mnie tym końcem. Ujęłaś to w cudowny sposób; absurdalna sytuacja, mam wrażenie, że wszystko co teraz będzie dziać się do końca tego bloga stanie się niezłym absurdem.
    O zakończeniu bloga nawet teraz nie myślę, bo jakoś nie potrafię tego przyjąć do świadomości. Pisz jak najdłużej, błagam <3
    Zapraszam do siebie na blogi o Mario:
    nie-lekajcie-sie.blogspot.com
    oszukany-przez-zycie.blogspot.com
    b-jak-borussia.blogspot.com
    Liczę na szczerą opinię ;***
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nexta XD

    OdpowiedzUsuń