piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 15. Najpierw to się uspokój.

Miałam już serdecznie dość tych niezdecydowanych małżeństw, które po raz setny chciały obejrzeć to same mieszkanie, by na koniec stwierdzić, że jednak go nie kupią. Z początku praca agenta nieruchomości nawet mi się podobała, ale teraz byłam zdecydowana zakończyć moją krótką przygodę w tym zawodzie. Dodatkowo tą decyzję przyśpieszył mój rychły wyjazd na stałe do Dortmundu. Wczorajsze rozstanie z moim bratem było dla mnie bolesne, ale pocieszałam się myślą, iż niedługo będziemy mogli widywać się częściej. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz, wrzucając je niedbale do torebki. Cieszyłam się, że dzisiejszego dnia mój wybór padł na rozkloszowaną, czerwoną spódnicę, która pozwalała mi chociaż na krótką chwilę uciec od napływu gorąca spowodowanego piękną pogodą. Biały żakiet zostawiłam w agencji przed spotkaniem z potencjalnymi klientami, notując sobie w głowie, żebym później nie zapomniała go odebrać. Mario zawalał moją komórkę krótkimi sms-ami, które powoli zaczęły działać mi na nerwach. Pytał, czy czegoś nie potrzebuję, czy przypadkiem nie potrzeba mi czegoś z sklepu, czy nie chce wybrać się ze mną na zakupy, czy może mnie gdzieś podwieźć... Z jednej strony powinnam się z tego cieszyć, ponieważ wykazywał większe zainteresowanie moją osobą niż wcześniej, na samym początku naszej znajomości. Mruknęłam coś cicho pod nosem, zerkając z znużeniem na recepcjonistkę, która ambitnie stukała długimi paznokciami w ekran swojego dotykowego telefonu, nie zważając na otaczającą ją rzeczywistość. Pokręciłam tylko głową, wzdychając w momencie, kiedy wyszłam z luksusowego bloku. Słońce porządnie dawało popalić.
- Czy droga księżniczka zapodziała gdzieś swojego rumaka?!
Parsknęłam śmiechem, widząc głową wychylająca się zza okna samochodu. Przystanęłam, próbując nie zwracać uwagi na zdziwione i zdezorientowane spojrzenia przechodniów, którzy prawdopodobnie właśnie ujrzeli swojego idola robiącego z siebie idiotę przez nieznajomą kobietę. Zignorowałam go, idąc dalej betonowym chodnikiem, pewnie stawiając każdy krok. Jednak on jak zwykle z resztą, nie dawał za wygraną.
- A jak powiem, że mam dla ciebie niespodziankę, to łaskawie wsiądziesz, abym mógł Ci ją pokazać? - zapytał błagalnym tonem, zsuwając okulary przeciwsłoneczne na nos.
Zwolniłam, a on zrobił dokładnie to samo. Nie zważając na przeciągłe gwizdy jakichś nieuprzejmych facetów, podeszłam do samochodu, by po chwili usiąść na skórzanym fotelu. Zmarszczyłam czoło, widząc na nodze bruneta bandaż.
- Co się stało? - mruknęłam, kiedy gwałtownie ruszyliśmy do przodu, pozostawiając za sobą grono rozemocjonowanych fanek, które miały najwyraźniej ochotę na autograf Mario.
- Naderwanie mięśnia przywodziciela. Dopiero za tydzień mogę wrócić do lekkich treningów biegowych, więc... ten czas postaram się spędzić z tobą - wyszeptał ostrożnie, najwyraźniej bojąc się mojej reakcji. Nie wiedziałam, że jestem aż tak straszna.
- Spokojnie - zaśmiałam się krótko - za nic nie chciałabym przegapić takiej okazji!
Uśmiechnął się delikatnie. Jakby nagle dostał szczęśliwy los na loterii. Bez pytania wzięłam jeden z tekturowych kubków, które tylko czekały, żeby je odpieczętować. Jednakże coś tu nie pasowało. Zapach tej kawy był... dziwny. Nagle jej aromat stał się drażniący dla mojego nosa. Potarłam go w roztargnieniu, przez to prawie wylewając ją sobie na spódnicę. Tak naprawdę to refleks Mario uratował mnie od 'katastrofy'. Odłożył to na swoje dawne miejsce, rzucając w moim kierunku spojrzenie spod uniesionych brwi.
- Wszystko dobrze? - westchnął, skręcając w nieznaną mi ulicę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie chce mnie zabrać. Znając upodobania klubowej dziewiętnastki, nie mogło być to nudne miejsce.
- Tak. Tylko dzisiaj raczej tego nie wypiję - mruknęłam, wyciągając nogi przed sobie. Nie krępując się, zrzuciłam szpilki, które w pewnym momencie dnia były już dość niewygodne. - Jest jakaś dziwna.
- Minutę przed tobą piłem swoją i na pewno nie było w niej nic dziwnego. Masz jakieś zwidy.
Tym razem mu nie odpowiedziałam. Co rusz zerkał na mnie dość znacząco, a ja nie mogłam wygodnie usiąść. Zacisnęłam ręce na krańcach aksamitnego materiału, kiedy wyjechaliśmy z centrum miasta, kierując się w stronę przedmieść Monachium.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, stukając paznokciami o wypucowaną szybę. Zabudowania miasta zniknęły już dawno, a pokazały się bardziej naturalne tereny Bawarii, w których akurat tutaj dominowały drzewa liściaste. Nigdzie nie było żywej duszy, co dodatkowo wzmogło mój niepokój. Czas się dłużył, a my nadal nie dotarliśmy na miejsce.
- Na odpoczynek. Na przedwczesne wakacje - zachichotał, najwyraźniej dopinając swojego.
- Nie możesz! - pisnęłam przeciągle. - Nie zabrałam ze sobą żadnych swoich rzeczy! Mario!
- Najpierw to się uspokój - odparł wyraźnie poirytowany moim zachowaniem - pozwoliłem sobie zabrać kilka twoich rzeczy z twojego mieszkania, kiedy byłem tam ostatnim razem, żebyś teraz nie musiała się o to martwić.
Sapnęłam z oburzenia. Jakim prawem zrobił coś takiego? Chociaż, powinnam być przyzwyczajona do takich akcji z jego strony. Nagle moim oczom ukazała się okazała posiadłość otoczona wysokim ogrodzeniem, które pozwalało zazdrośnie na nią spoglądać. Była zbudowana w wiejskim stylu, jednocześnie zachowując elementy współczesności. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Faktycznie, zrobiła na mnie duże wrażenie.
- Piękny - powiedziałam, specjalnie przeciągając każdą literę wyrazu. Odetchnęłam z niewyobrażalną ulgą, kiedy mogłam postawić nogi na kamiennych płytach wyłożonych przed domem.
- Jak chcesz, mogę dać Ci do niego i będziesz mogła przyjeżdżać sobie do niego w wolnej chwili - zakomunikował, biorąc nasze bagaże z tylnego siedzenia samochodu. Weszliśmy do środka przez drzwi, które przypominały wejście do domku w lesie, więc zasugerował, żebym rozejrzała się po wnętrzu, a on wtedy zaniesie nasze rzeczy do sypialni. Skinęłam głową, wkraczając do salonu. Podłogi o nieco szarym, matowym kolorze idealnie współgrały z minimalistycznymi meblami, w których kolorystyce dominowały biel i czerń. Mimo wszystko, nie wyobrażałam sobie tak eleganckiego wystroju po tym, jak poznałam Mario. Kontrast pomiędzy obydwoma stylami tworzył wyjątkowy klimat.
- I jak tam? - wymruczał niespodziewanie do mojego ucha, obejmując mnie ramionami w talii.
- Sam widzisz, jak bardzo jestem zadowolona.
- Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę - wziął głęboki oddech, zaciskając rękę na mojej dłoni, która teraz wydawałaby się być taka drobna - dzisiaj rozmawiałem z prezesem i chciał, żebym pojechał do szpitala, aby spotkać się z chorymi dziećmi, wiesz? Wybrałabyś się tam ze mną?
- Nie ma sprawy.
On naprawdę chciał się zmienić. Może coś takiego to jeszcze nie zbyt dużo, ale zawsze coś dobrego na początek tej wyboistej drogi. Weszliśmy razem na taras, a brunet nadal nie oderwał swoich ramion od mojego ciała. Z błogim spokojem patrzyłam na otaczające nas krajobrazy. Zdawało by się, że to miejsce jest oderwane od rzeczywistości. Cisza, której nie mąci żaden odgłos miasta, była dla nas obojga wielkim zbawieniem.
- Mógłbym z tobą tutaj zostać i nigdzie się nie ruszać - powiedział wymownym tonem, spoglądając na moją rękę. Tam, gdzie powinien znajdować się pierścionek zaręczynowy.
- Mario... Prosiłam Cię, żebyś nie naciskał. Daj mi się zastanowić. To nie jest takie proste, jak może się wydawać - mruknęłam, czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się powoli po całym moim ciele, kiedy jego wolna ręka delikatnie musnęła mój policzek.
- Ja tylko próbuję udowodnić, że jestem Ciebie wart.
                                                   -------------------------------------------
Muszę wam przyznać, że ten rozdział napisałam wyjątkowo szybko, ponieważ skończyłam go pisać już w niedzielę popołudniu. :) Jestem z niego naprawdę zadowolona, co tak naprawdę ostatnio przydarza mi się rzadko. A jak tam wasze wrażenia? Macie może jakieś przeczucia po przeczytaniu tego tekstu, co może stać się dalej? :D



3 komentarze:

  1. Rozdział jest (jak zawsze) świetny! Uwielbiam tę historię. Ten epizod z kawą dał mi do myślenia i mam pewną teorię :p Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze napisany idealnie <3
    Mam nadzieję że Marcela w końcu przyjmie ten pierścionek zaręczynowy od Mario. ^^
    Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja wyczuwam romantyczny wieczór, przy świeczkach, z winem i takimi tam...:D
    Marcela pls, przyjmij te oświadczyny!
    i coś czuję, że na dziwnym zapachu kawy się nie skończy... przyjdą mdłości i takie tam.... ja nic nie sugeruję, skądże!
    czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń