- Czy droga księżniczka zapodziała gdzieś swojego rumaka?!
Parsknęłam śmiechem, widząc głową wychylająca się zza okna samochodu. Przystanęłam, próbując nie zwracać uwagi na zdziwione i zdezorientowane spojrzenia przechodniów, którzy prawdopodobnie właśnie ujrzeli swojego idola robiącego z siebie idiotę przez nieznajomą kobietę. Zignorowałam go, idąc dalej betonowym chodnikiem, pewnie stawiając każdy krok. Jednak on jak zwykle z resztą, nie dawał za wygraną.
- A jak powiem, że mam dla ciebie niespodziankę, to łaskawie wsiądziesz, abym mógł Ci ją pokazać? - zapytał błagalnym tonem, zsuwając okulary przeciwsłoneczne na nos.
Zwolniłam, a on zrobił dokładnie to samo. Nie zważając na przeciągłe gwizdy jakichś nieuprzejmych facetów, podeszłam do samochodu, by po chwili usiąść na skórzanym fotelu. Zmarszczyłam czoło, widząc na nodze bruneta bandaż.
- Co się stało? - mruknęłam, kiedy gwałtownie ruszyliśmy do przodu, pozostawiając za sobą grono rozemocjonowanych fanek, które miały najwyraźniej ochotę na autograf Mario.
- Naderwanie mięśnia przywodziciela. Dopiero za tydzień mogę wrócić do lekkich treningów biegowych, więc... ten czas postaram się spędzić z tobą - wyszeptał ostrożnie, najwyraźniej bojąc się mojej reakcji. Nie wiedziałam, że jestem aż tak straszna.
- Spokojnie - zaśmiałam się krótko - za nic nie chciałabym przegapić takiej okazji!
Uśmiechnął się delikatnie. Jakby nagle dostał szczęśliwy los na loterii. Bez pytania wzięłam jeden z tekturowych kubków, które tylko czekały, żeby je odpieczętować. Jednakże coś tu nie pasowało. Zapach tej kawy był... dziwny. Nagle jej aromat stał się drażniący dla mojego nosa. Potarłam go w roztargnieniu, przez to prawie wylewając ją sobie na spódnicę. Tak naprawdę to refleks Mario uratował mnie od 'katastrofy'. Odłożył to na swoje dawne miejsce, rzucając w moim kierunku spojrzenie spod uniesionych brwi.
- Wszystko dobrze? - westchnął, skręcając w nieznaną mi ulicę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie chce mnie zabrać. Znając upodobania klubowej dziewiętnastki, nie mogło być to nudne miejsce.
- Tak. Tylko dzisiaj raczej tego nie wypiję - mruknęłam, wyciągając nogi przed sobie. Nie krępując się, zrzuciłam szpilki, które w pewnym momencie dnia były już dość niewygodne. - Jest jakaś dziwna.
- Minutę przed tobą piłem swoją i na pewno nie było w niej nic dziwnego. Masz jakieś zwidy.
Tym razem mu nie odpowiedziałam. Co rusz zerkał na mnie dość znacząco, a ja nie mogłam wygodnie usiąść. Zacisnęłam ręce na krańcach aksamitnego materiału, kiedy wyjechaliśmy z centrum miasta, kierując się w stronę przedmieść Monachium.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, stukając paznokciami o wypucowaną szybę. Zabudowania miasta zniknęły już dawno, a pokazały się bardziej naturalne tereny Bawarii, w których akurat tutaj dominowały drzewa liściaste. Nigdzie nie było żywej duszy, co dodatkowo wzmogło mój niepokój. Czas się dłużył, a my nadal nie dotarliśmy na miejsce.
- Na odpoczynek. Na przedwczesne wakacje - zachichotał, najwyraźniej dopinając swojego.
- Nie możesz! - pisnęłam przeciągle. - Nie zabrałam ze sobą żadnych swoich rzeczy! Mario!
- Najpierw to się uspokój - odparł wyraźnie poirytowany moim zachowaniem - pozwoliłem sobie zabrać kilka twoich rzeczy z twojego mieszkania, kiedy byłem tam ostatnim razem, żebyś teraz nie musiała się o to martwić.
Sapnęłam z oburzenia. Jakim prawem zrobił coś takiego? Chociaż, powinnam być przyzwyczajona do takich akcji z jego strony. Nagle moim oczom ukazała się okazała posiadłość otoczona wysokim ogrodzeniem, które pozwalało zazdrośnie na nią spoglądać. Była zbudowana w wiejskim stylu, jednocześnie zachowując elementy współczesności. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Faktycznie, zrobiła na mnie duże wrażenie.
- Piękny - powiedziałam, specjalnie przeciągając każdą literę wyrazu. Odetchnęłam z niewyobrażalną ulgą, kiedy mogłam postawić nogi na kamiennych płytach wyłożonych przed domem.
- Jak chcesz, mogę dać Ci do niego i będziesz mogła przyjeżdżać sobie do niego w wolnej chwili - zakomunikował, biorąc nasze bagaże z tylnego siedzenia samochodu. Weszliśmy do środka przez drzwi, które przypominały wejście do domku w lesie, więc zasugerował, żebym rozejrzała się po wnętrzu, a on wtedy zaniesie nasze rzeczy do sypialni. Skinęłam głową, wkraczając do salonu. Podłogi o nieco szarym, matowym kolorze idealnie współgrały z minimalistycznymi meblami, w których kolorystyce dominowały biel i czerń. Mimo wszystko, nie wyobrażałam sobie tak eleganckiego wystroju po tym, jak poznałam Mario. Kontrast pomiędzy obydwoma stylami tworzył wyjątkowy klimat.
- I jak tam? - wymruczał niespodziewanie do mojego ucha, obejmując mnie ramionami w talii.
- Sam widzisz, jak bardzo jestem zadowolona.
- Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę - wziął głęboki oddech, zaciskając rękę na mojej dłoni, która teraz wydawałaby się być taka drobna - dzisiaj rozmawiałem z prezesem i chciał, żebym pojechał do szpitala, aby spotkać się z chorymi dziećmi, wiesz? Wybrałabyś się tam ze mną?
- Nie ma sprawy.
On naprawdę chciał się zmienić. Może coś takiego to jeszcze nie zbyt dużo, ale zawsze coś dobrego na początek tej wyboistej drogi. Weszliśmy razem na taras, a brunet nadal nie oderwał swoich ramion od mojego ciała. Z błogim spokojem patrzyłam na otaczające nas krajobrazy. Zdawało by się, że to miejsce jest oderwane od rzeczywistości. Cisza, której nie mąci żaden odgłos miasta, była dla nas obojga wielkim zbawieniem.
- Mógłbym z tobą tutaj zostać i nigdzie się nie ruszać - powiedział wymownym tonem, spoglądając na moją rękę. Tam, gdzie powinien znajdować się pierścionek zaręczynowy.
- Mario... Prosiłam Cię, żebyś nie naciskał. Daj mi się zastanowić. To nie jest takie proste, jak może się wydawać - mruknęłam, czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się powoli po całym moim ciele, kiedy jego wolna ręka delikatnie musnęła mój policzek.
- Ja tylko próbuję udowodnić, że jestem Ciebie wart.
-------------------------------------------
Parsknęłam śmiechem, widząc głową wychylająca się zza okna samochodu. Przystanęłam, próbując nie zwracać uwagi na zdziwione i zdezorientowane spojrzenia przechodniów, którzy prawdopodobnie właśnie ujrzeli swojego idola robiącego z siebie idiotę przez nieznajomą kobietę. Zignorowałam go, idąc dalej betonowym chodnikiem, pewnie stawiając każdy krok. Jednak on jak zwykle z resztą, nie dawał za wygraną.
- A jak powiem, że mam dla ciebie niespodziankę, to łaskawie wsiądziesz, abym mógł Ci ją pokazać? - zapytał błagalnym tonem, zsuwając okulary przeciwsłoneczne na nos.
Zwolniłam, a on zrobił dokładnie to samo. Nie zważając na przeciągłe gwizdy jakichś nieuprzejmych facetów, podeszłam do samochodu, by po chwili usiąść na skórzanym fotelu. Zmarszczyłam czoło, widząc na nodze bruneta bandaż.
- Co się stało? - mruknęłam, kiedy gwałtownie ruszyliśmy do przodu, pozostawiając za sobą grono rozemocjonowanych fanek, które miały najwyraźniej ochotę na autograf Mario.
- Naderwanie mięśnia przywodziciela. Dopiero za tydzień mogę wrócić do lekkich treningów biegowych, więc... ten czas postaram się spędzić z tobą - wyszeptał ostrożnie, najwyraźniej bojąc się mojej reakcji. Nie wiedziałam, że jestem aż tak straszna.
- Spokojnie - zaśmiałam się krótko - za nic nie chciałabym przegapić takiej okazji!
Uśmiechnął się delikatnie. Jakby nagle dostał szczęśliwy los na loterii. Bez pytania wzięłam jeden z tekturowych kubków, które tylko czekały, żeby je odpieczętować. Jednakże coś tu nie pasowało. Zapach tej kawy był... dziwny. Nagle jej aromat stał się drażniący dla mojego nosa. Potarłam go w roztargnieniu, przez to prawie wylewając ją sobie na spódnicę. Tak naprawdę to refleks Mario uratował mnie od 'katastrofy'. Odłożył to na swoje dawne miejsce, rzucając w moim kierunku spojrzenie spod uniesionych brwi.
- Wszystko dobrze? - westchnął, skręcając w nieznaną mi ulicę. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie chce mnie zabrać. Znając upodobania klubowej dziewiętnastki, nie mogło być to nudne miejsce.
- Tak. Tylko dzisiaj raczej tego nie wypiję - mruknęłam, wyciągając nogi przed sobie. Nie krępując się, zrzuciłam szpilki, które w pewnym momencie dnia były już dość niewygodne. - Jest jakaś dziwna.
- Minutę przed tobą piłem swoją i na pewno nie było w niej nic dziwnego. Masz jakieś zwidy.
Tym razem mu nie odpowiedziałam. Co rusz zerkał na mnie dość znacząco, a ja nie mogłam wygodnie usiąść. Zacisnęłam ręce na krańcach aksamitnego materiału, kiedy wyjechaliśmy z centrum miasta, kierując się w stronę przedmieść Monachium.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, stukając paznokciami o wypucowaną szybę. Zabudowania miasta zniknęły już dawno, a pokazały się bardziej naturalne tereny Bawarii, w których akurat tutaj dominowały drzewa liściaste. Nigdzie nie było żywej duszy, co dodatkowo wzmogło mój niepokój. Czas się dłużył, a my nadal nie dotarliśmy na miejsce.
- Na odpoczynek. Na przedwczesne wakacje - zachichotał, najwyraźniej dopinając swojego.
- Nie możesz! - pisnęłam przeciągle. - Nie zabrałam ze sobą żadnych swoich rzeczy! Mario!
- Najpierw to się uspokój - odparł wyraźnie poirytowany moim zachowaniem - pozwoliłem sobie zabrać kilka twoich rzeczy z twojego mieszkania, kiedy byłem tam ostatnim razem, żebyś teraz nie musiała się o to martwić.
Sapnęłam z oburzenia. Jakim prawem zrobił coś takiego? Chociaż, powinnam być przyzwyczajona do takich akcji z jego strony. Nagle moim oczom ukazała się okazała posiadłość otoczona wysokim ogrodzeniem, które pozwalało zazdrośnie na nią spoglądać. Była zbudowana w wiejskim stylu, jednocześnie zachowując elementy współczesności. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Faktycznie, zrobiła na mnie duże wrażenie.
- Piękny - powiedziałam, specjalnie przeciągając każdą literę wyrazu. Odetchnęłam z niewyobrażalną ulgą, kiedy mogłam postawić nogi na kamiennych płytach wyłożonych przed domem.
- Jak chcesz, mogę dać Ci do niego i będziesz mogła przyjeżdżać sobie do niego w wolnej chwili - zakomunikował, biorąc nasze bagaże z tylnego siedzenia samochodu. Weszliśmy do środka przez drzwi, które przypominały wejście do domku w lesie, więc zasugerował, żebym rozejrzała się po wnętrzu, a on wtedy zaniesie nasze rzeczy do sypialni. Skinęłam głową, wkraczając do salonu. Podłogi o nieco szarym, matowym kolorze idealnie współgrały z minimalistycznymi meblami, w których kolorystyce dominowały biel i czerń. Mimo wszystko, nie wyobrażałam sobie tak eleganckiego wystroju po tym, jak poznałam Mario. Kontrast pomiędzy obydwoma stylami tworzył wyjątkowy klimat.
- I jak tam? - wymruczał niespodziewanie do mojego ucha, obejmując mnie ramionami w talii.
- Sam widzisz, jak bardzo jestem zadowolona.
- Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę - wziął głęboki oddech, zaciskając rękę na mojej dłoni, która teraz wydawałaby się być taka drobna - dzisiaj rozmawiałem z prezesem i chciał, żebym pojechał do szpitala, aby spotkać się z chorymi dziećmi, wiesz? Wybrałabyś się tam ze mną?
- Nie ma sprawy.
On naprawdę chciał się zmienić. Może coś takiego to jeszcze nie zbyt dużo, ale zawsze coś dobrego na początek tej wyboistej drogi. Weszliśmy razem na taras, a brunet nadal nie oderwał swoich ramion od mojego ciała. Z błogim spokojem patrzyłam na otaczające nas krajobrazy. Zdawało by się, że to miejsce jest oderwane od rzeczywistości. Cisza, której nie mąci żaden odgłos miasta, była dla nas obojga wielkim zbawieniem.
- Mógłbym z tobą tutaj zostać i nigdzie się nie ruszać - powiedział wymownym tonem, spoglądając na moją rękę. Tam, gdzie powinien znajdować się pierścionek zaręczynowy.
- Mario... Prosiłam Cię, żebyś nie naciskał. Daj mi się zastanowić. To nie jest takie proste, jak może się wydawać - mruknęłam, czując, jak przyjemne ciepło rozchodzi się powoli po całym moim ciele, kiedy jego wolna ręka delikatnie musnęła mój policzek.
- Ja tylko próbuję udowodnić, że jestem Ciebie wart.
-------------------------------------------
Muszę wam przyznać, że ten rozdział napisałam wyjątkowo szybko, ponieważ skończyłam go pisać już w niedzielę popołudniu. :) Jestem z niego naprawdę zadowolona, co tak naprawdę ostatnio przydarza mi się rzadko. A jak tam wasze wrażenia? Macie może jakieś przeczucia po przeczytaniu tego tekstu, co może stać się dalej? :D
Rozdział jest (jak zawsze) świetny! Uwielbiam tę historię. Ten epizod z kawą dał mi do myślenia i mam pewną teorię :p Czekam na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze napisany idealnie <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Marcela w końcu przyjmie ten pierścionek zaręczynowy od Mario. ^^
Czekam na następny rozdział. :)
ja wyczuwam romantyczny wieczór, przy świeczkach, z winem i takimi tam...:D
OdpowiedzUsuńMarcela pls, przyjmij te oświadczyny!
i coś czuję, że na dziwnym zapachu kawy się nie skończy... przyjdą mdłości i takie tam.... ja nic nie sugeruję, skądże!
czekam na kolejny ;)