piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 14. Właź do szafy!

Senne odrętwienie powoli odchodziło w niepamięć. Wyciągnęłam się, czując tylko, jak wszystkie stawy niemiłosiernie trzeszczą. Skrzywiłam się lekko, zaciskając smukłe palce na krańcach chłodnej poduszki. Zatrzepotałam powiekami, dziękując w duchu, że wieczorem nie zapomniałam dokładnie zasunąć zasłon. Nadal czułam się dość zmęczona, mimo późnej godziny, która widniała na moim zegarku. Pewnie z powodu ostatnich wydarzeń miałam ochotę na jeszcze osiem godzin błogiej nieświadomości. Jedyne, co chciałam pamiętać, to głębia jego oczu. Po moich plecach przeszedł niespodziewany dreszcz, nie zwiastując niczego dobrego. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, czemu postanowił powziąć akurat takie kroki. Jęknęłam cicho, zastanawiając się, czy przypadkiem nie popełniam jednego z większych błędów w swoim życiu. Z resztą, bez ryzyka nie ma zabawy. Zmarszczyłam czoło, słysząc ciche klapnięcie zamykanych drzwi prowadzących na taras. Podniosłam głowię ku górze, po chwili niemalże dostając zawału. On naprawdę musi być z gatunku tych kretynów, którzy nigdy się nie poddają. Patrzył na mnie tym swoim bezczelnym wzrokiem, delektując się widocznym zdumieniem na mojej twarzy.
- Jak połamałeś tą pergolę Agacie, to nie będę bronić Cię przed nią bronić - warknęłam, widząc, jak bezszelestnie kieruje się w moją stronę. Wkrótce bez pytania położył się obok mnie pod kołdrą, uśmiechając się beztrosko. A co, jeśli mój brat postanowiłby bez pukania wparować do pokoju? Dopiero wtedy nie znalazłabym sensownego wytłumaczenia, dlaczego brunet tutaj jest.
- Nawet jeśli, to kupię jej nową.
Opuszkami palców gładził nagą powierzchnię mojego brzucha, lekko podwijając bluzkę. Przymrużyłam powieki, jednocześnie otwierając usta, żeby zbesztać klubową dziewiętnastkę za takie zachowanie. O ile dobrze pamiętam, wczoraj coś oboje postanowiliśmy. Nie wiedziałam, czy dotrzyma słowa. W zasadzie przy nim człowiek niczego nie mógł być tak naprawdę pewny na sto procent.
- Przestań - mruknęłam, coraz bardziej zirytowana jego zachowaniem. Kiedy olał sobie moje protesty, chwyciłam brutalnie dłoń bruneta, kładąc ją na swoje poprzednie miejsce. Sapnęłam cicho w geście bezradnego protestu, kiedy objął moją talią swoimi umięśnionymi ramionami.
- Nie dam ci już nigdy uciec, zrozumiano? - wyszeptał ostrożnie, a ja momentalnie zdębiałam. - Jesteś zbyt cenna. Dla mnie.
Przypomniałam sobie poranek, który kilka tygodni spędziliśmy razem. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie pamiętałam, żebym czuła się bardziej bezpieczna, niż właśnie z nim. Zacisnęłam palce na jego ręce, oddychając z trudem. To nie może tak być. Przecież miał dać nam chwilę odpoczynku, żebym mogła sobie to wszystko przemyśleć na spokojnie. On też mógłby zmienić swoje nastawienie do życia.
- Nie mów czegoś, czego będziesz mógł później żałować - powiedziałam, pragnąc jak najszybciej zapomnieć o wczorajszym wieczorze. Czemu właściwie dałam mu szansę? Przecież... sama nie wiedziałam, co do niego czuję. Delikatnym ruchem obrócił mnie ku sobie, spoglądając prosto w moje błękitne tęczówki.
- Kochanie, żałowałbym tylko tego, gdybym Ci się nie oświadczył. Trudno mi uwierzyć, co nie?
- Te nasze rozmowy to jedno błędne koło, które do niczego nigdy nas nie doprowadzi - mruknęłam, próbując wymknąć się od odpowiedzi na zadane pytanie.
- Więc dlaczego dałaś mi szansę? Jeśli uważasz, że jestem dla Ciebie tylko kolejnym idiotą na twojej drodze, po prostu to powiedz - warknął, jednak nawet się odsunął, wręcz przeciwnie. Po chwili mogłam poczuć dotyk jego spragnionych ust, które tak bardzo domagały moich się warg przez te dwa tygodnie, przez które omijał mnie szerokim łukiem. Jednocześnie miałam wrażenie, jakby minęło o wiele więcej czasu niż w rzeczywistości. Naparłam obiema rękoma na klatkę piersiową Niemca, próbując go odseparować na bezpieczną odległość. Niestety w porównaniu z nim nie posiadałam tak dużo siły. Bałam się, że w końcu zabrnie za daleko. Ale nie mogłam sobie zaprzeczyć. Cholernie mocno mi tego brakowało.
- Marci, wszystko dobrze? Wstałaś już?
Niczym porażeni prądem przerwaliśmy pocałunek, a ja spojrzałam na bruneta rozszerzonymi oczyma. Mogłam przewidzieć, że czym prędzej Kuba pewnie sprawdzi, czy jeszcze żyję. Brutalnie zepchnęłam Mario z łóżka, a ten z głuchym łoskotem sturlał się na podłogę. Sekundę później opatulona kołdrą stałam na środku pokoju, gorączkowo próbując wymyślić jakieś dobre rozwiązanie. Rozejrzałam się wokół, próbując nie panikować, chociaż w naszym położeniu było to trudne do zrealizowania.
Olśniło mnie.
- Właź do szafy! - syknęłam, a on skierował swoje zdumione spojrzenie, które mówiło samo za siebie, co o tym myśli. Jednakże nie miał innego wyboru. Z balkonu tak szybko by nie zeskoczył, a na pewno nie chciał ryzykować jakiejś poważnej kontuzji, która mogłaby wykluczyć go z gry na parę ładnych miesięcy. Poczekałam, aż potulnie wykona mój 'rozkaz'. Dopiero wtedy mogłam otworzyć drzwi klubowej szesnastce bez poczucia strachu. Wolałabym nie myśleć, co byłby w stanie mu zrobić, gdyby nakrył nas oboje w dość... jednoznacznej sytuacji.
- Wreszcie! Czekamy na Ciebie z śniadaniem dłuższą chwilę - powiedział rozweselonym głosem, biorąc mnie pod ramię. Rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę wnętrza gościnnej sypialni, modląc się, żeby czegoś sobie nie zrobił.
                                          -----------------------------------------------------
Przepraszam, że tak późno dodaję rozdział, ale ostatnio nie miałam na nic czasu. Szkoła bardzo daje mi się we znaki, chociaż jakoś próbuję sobie to pomału ogarnąć. Rozdział trochę wymęczony. Nie jestem z niego całkowicie zadowolona. :/ Może jednak wam przypadnie bardziej do gustu. :)



5 komentarzy:

  1. Jeej jak słodko. Cudownie się czytało. Miałam tylko nadzieję że ten rozdział się nigdy nie skończy. Może już Ci to pisałam ale bardzo lubię Twój styl pisania. XD. A co do rozdziału czasem mam wrażenie, że Marcelina robi na złość Mario. Oni są tacy cudowni, mogłaby się zgodzić i byłoby pięknie xd ale skoro nie, to poczekam xdd pozdrawiam i zapraszam do mnie. Buziaki:]

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny. I nie uwierzysz, ale dzięki tobie juz mam lepszy humor, mimo że się nie wyspałam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyłam się gdy zorientowałam się, że dodałaś nowy rozdział. Mario jest przesłodki. Widać, że się stara, ale Marcela tak łatwo nie daje za wygraną, więc nasz Goetze jeszcze trochę się pomęczy. Jestem ciekawa jak rozwinie się dalsza akcja. Coś czuję, że Marcela długo nie wytrzyma i już za jakiś czas nie będzie w stanie opierać się zalotom bruneta. No, a skoro Mario doświadczył zaszczytu zwiedzenia jej szafy, to już coś to znaczy. Teraz może być już tylko lepiej, no chyba, że pokomplikujesz jeszcze sprawy XD Ale oni muszą być razem, rozumiesz?! Innej opcji nie przyjmuję... A tak na poważnie piszesz z ogromną lekkością. Masz wprost cudowny styl pisania. Zazdroszczę talentu <3
    Zapraszam do mnie na:
    nie-lekajcie-sie.blogspot.com
    oszukany-przez-zycie.blogspot.com
    Liczę na szczerą opinie <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejny, kochana ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super tak jak i cały blog!!
    Czego ja wcześniej nie znałam Twojego bloga?!! Jest GENIALNY!
    Mario taki słodziak *,*
    I ta szafa xD
    Oni po prostu muszą być razem i koniec kropka. Goetze może pomęczy się trochę, ale Marcela jest tego warta.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ło jezu, Pączuś co Ty robisz XD
    popieram, muszą być razem! ah te przeciwieństwa...:D
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń