- Fajny - mruknęłam, kiedy po wstawieniu wody na herbatę w końcu dosiadła się na przeciwko mnie, dzięki czemu mogłam ją dokładnie widzieć.
- Marco ma wyczucie - odparła ochoczo, bawiąc się kosmykiem brązowych włosów - dał mi go dwa dni temu. Argumentował to tym, że jeśli jego nie ma w domu i jest na treningach, to on musi mi zrekompensować w jak najlepszy sposób jego brak.
- Wybrał bardzo dobry sposób - powiedziałam, specjalnie przeciągając ostanie wyrazy, pokazując jej język. Zaraz tego pożałowałam, dostrzegając na twarzy dziewczyny ten cwany uśmieszek, który mógł sugerować tylko jeden temat naszej dalszej rozmowy.
- A jak twoje relacje z... Mario? - zapytała, opierając podbródek o złożone ręce. Zacisnęłam usta, przestrzegając siebie, żebym przypadkiem nie palnęłam czegoś, czego będę później słono żałowała. Im mocniej wbijała we mnie swój wzrok, tym bardziej miękłam. Miałam ochotę wyśpiewać wszystko. Najwyraźniej musiała poznać, że coś się stało. Czy prędzej, czy później, i tak zawsze wyciskała ze mnie całą prawdę, choćbym nie wiadomo jak zaprzeczała. Czasami miałam wrażenie, jakby znała moje zachowania lepiej niż ja sama.
- Lepiej nie pytaj - sapnęłam, ręką przeczesując włosy do tyłu. - Niby widujemy się codziennie, ale traktuje mnie dość chłodno. Jak zawsze.
- Na pewno nic między wami nie wydarzyło? - spytała ostrożnie, dobrze wiedząc, jak bardzo potrafię być przewrażliwiona, jeśli chodzi o dyskusję o moje relacje z płcią przeciwną. Przełknęłam głośno ślinę, uciekając wzrokiem w bok. Z opresji uratował mnie przeciągły gwizd czajnika. Jess wstała, po chwili zalewając nam herbatę.
- Kochaliśmy się - wydukałam, a pod wpływem mojego nagłego 'wyznania' brunetka prawie wylała wrzątek na swoje spodnie. Z hukiem odstawiła kubki na stół, jakby nadal dość zdumiona nie potrafiła zrozumieć tego, co do niej właśnie powiedziałam.
- Ostro, siostro - mrugnęła do mnie porozumiewawczo, po czym palnęła mnie dłonią w ramię. Posłałem jej zbolały uśmiech, ale tak naprawdę to niezbyt bolało. - Masz branie!
- Przestań, bo się jeszcze doigrasz - powiedziałam, niemalże dusząc się ze śmiechu. Odstawiłam ciepły napój na bok, z obawy iż po prostu przez przypadek go wyleję. Objęłam moją przyjaciółkę, nie mogąc nacieszyć się jej obecnością. Śmiałyśmy się praktycznie cały czas, nie mogąc przestać. Nagle obojętność bruneta była tylko odległym o lata świetlne problemem, którego dzisiaj nie miałam siły rozwiązywać. Pewnie nigdy nie będę w stanie pomyśleć o nim w tych poważniejszych kategoriach. O nie! Jakiś czas temu postanowiłam sama przed sobą, że nie będę wiązać się w żaden sposób z żadnym facetem i zamierzam dotrzymać danego słowa.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi Ciebie brakowało - wymamrotała dość stłumionym głosem przez moją koszulkę. Przesiadłyśmy się na o wiele wygodniejszą kanapę, która potrafiła zrekompensować mi bóle kręgosłupa, których przyczyną były dość twarde oparcia w samolocie, którym akurat leciałam. Nie omieszkałam oczywiście poinformować o mojej wizycie swojego brata, do którego jutro byłam zaproszona na kolację. Mieli być na nią zaproszeni Marco i Jess. W ostatniej chwili wypadł Łukasz, który poleciał wraz z swoją żoną i córeczką do Polski, korzystając z chwilowej przerwy, którą spowodowała jego kontuzja.
- Nigdy sobie tego nie wybaczę, że przez tyle lat mieszkałyśmy tak daleko od siebie - powiedziałam miękko, ściskając delikatnie rękę brunetki.
- Ale teraz robisz to samo - westchnęła ciężko, opierając głowę o moje ramię - przecież tak naprawdę nic Cię tam nie trzyma!
Poruszyłam się nieznacznie, zastanawiając się nad tym, co właśnie powiedziała. Z niechęcią przyznałam jej prawdę, chociaż na samą myśl o wyjeździe z Monachium miałam ochotę stąd wyjść. Miałam tu brata, ją... Czemu dla chłopaka, który tak naprawdę udawał wobec mnie obojętnego, miałam zaprzepaścić lata przyjaźni? Coraz więcej myśli kotłowało się w mojej głowie, wywołując niepotrzebny mętlik.
- Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Przecież sama wiesz najlepiej, jak jest - wywróciłam teatralnie oczami, wzdychając. - Nigdy nie potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu.
- Z resztą, zrobisz jak będziesz chciała. Mario jest kompletnym idiotą, jeśli jeszcze nie wpadł na to, jak wspaniałą kobietą jesteś. Szkoda na niego czasu, jeżeli ma tak Cię traktować w momentach, kiedy nie ma dobrego humoru - mruknęła, kręcąc głową. Zmierzwiłam jej fryzurę wolną ręką, oczekując natychmiastowego odwetu. I wcale nie musiałam długo czekać. Po tym włosy wyglądały gorzej niż rano. Związałem je dla bezpieczeństwa w luźny kok, próbując nie prowokować mojej przyjaciółki do dalszej pracy nad nimi. Trzepnęłam ją prosto w twarz puchatą poduszką, na co położyła się plackiem, udając, że została poważnie zraniona.
- A może jest potrzebna procedura usta-usta? - zaśmiałam się, widząc jej reakcję na moje słowa, ponieważ gwałtownie podniosła się do góry, patrząc na mnie z oburzeniem.
- Nigdy! Tylko Marco ma do tego prawo!
Mięśnie mojego brzucha były spięte do granic możliwości, aż po prostu nie wytrzymałam i musiałam przestać się ciągle śmiać. Jeszcze bardziej zrzedła mi mina, kiedy dostrzegłam aż nazbyt znajomy numer na wyświetlaczu mojej komórki.
-----------------------------------------
Pewnie nie zobaczylibyście tego rozdziału, gdyby nie jedna szantażystka. :3 Ona dokładnie wie i niech się cieszy, że ma okazję to czytać. Cieszę się, iż zobaczyłam tyle pozytywnych opinii pod tamtym rozdziałem. :) Dzięki temu powstał ten tekst, który tak naprawdę tworzył się tylko... godzinę! Aż tak natchnęły mnie wasze komentarze! :D